Prawnuczka kompozytora Ludomira Różyckiego zdradza rodzinne historie. "Był wszechstronny i bardzo skromny"

Dzień Dobry TVN
Prawnuczka Ludomira Różyckiego w studiu Dzień Dobry TVN opowiedziała o tym, jak barwnym i skromnym człowiekiem był jej pradziadek. Jedna z rodzinnych historii Różyckich dotyczy koncertu, który kompozytor stworzył przed wojną. Dzięki zaangażowaniu współczesnych muzyków dzieło odrodziło się jak Feniks z popiołów.

Ludomir Różycki, za namową małżonki, schował w kufrze swoje prace i zakopał w ogródku na Żoliborzu, po czym wyjechał z Warszawy na Śląsk uciekając przed wojną w 1944 roku. Teraz można wysłuchać zaginionego koncertu.

Historie rodzinne Ludomira Różyckiego

Dorota Wellman zauważyła, że Ewa Wyszogrodzka, z wykształcenia ekonomistka, długo nie wiedziała o tym, że jej pradziadek był twórcą znanym w całej Europie. Nie miała świadomości, jak płodnym był kompozytorem i jakiej wagi dzieła muzyczne tworzył.

– Na nowo odkryłam Ludomira po śmierci mojej mamy, bo wnuczka Ludomira wyjechała w 1978 roku do Kopenhagi i to ona zajmowała się wszystkimi sprawami swojego dziadka. To było jej oczko w głowie, do którego nie za bardzo pozwalała mi się zbliżać. Ja odkrywałam Ludomira dzięki wspaniałej książce "Ludomir Różycki. Opowieść o życiu i twórczości", którą napisał duży admirator talentu dziadka, pan Andrzej Kamiński. On też po wojnie stworzył na nowo życie muzyczne na Śląsku – mówi prawnuczka kompozytora.

Marcina Prokopa zaciekawiło, które z rodzinnych znalezisk były dla Ewy Wyszogrodzkiej najbardziej wzruszające, gdy zaczęła zapoznawać się dokumentami pozwalającymi na rekonstruowanie historii Ludomira Różyckiego. – Ujęła mnie prostota życia kompozytora i Stefanii, którzy byli w swoich czasach wielkimi ludźmi. Tworzyli naprawdę ogromnie zgrane małżeństwo, parę, która poświęciła całe życie propagowaniu muzyki. Ujęło mnie też ich bliskie spojrzenie na człowieka, bycie w rzeczywistości, a jednocześnie w uduchowieniu w związku z tym wszystkim, co dziadek tworzył.

Pradziadek Ewy był fascynującą postacią. Oprócz tego, że komponował wielkie dzieła muzyczne utrzymane w duchu Młodej Polski, stworzył muzykę do pierwszego polskiego filmu dźwiękowego "Moralność pani Dulskiej", a także do operetki "Lili chce śpiewać", czym wprawił w zdumienie ówczesne środowisko twórcze – bo jak to możliwe, że tak uznany kompozytor zaproponował tak lekki i frywolny utwór? – Było mu bardzo z tego powodu przykro, ponieważ pokazywał po prostu swoją wszechstronność. To, że potrafi napisać coś bardzo poważnego i poruszającego, ale każdy temat był mu bliski. (…) Miał też świadomość, że publiczność lubi lekkie utwory, wpadające w ucho i przypadające sercu. Był wszechstronny i bardzo skromny.

Był też ogromnym patriotą. Mógł wyjechać z Polski, ale nigdy tego nie zrobił. Różycki w momencie wybuchu wojny dostał propozycję od austriackiego kompozytora Richarda Straussa, żeby uciec z rodziną z okupowanej Polski do Berlina lub Wiednia (był bardzo sławny i znał wiele osób w środowisku artystycznym i arystokracji), ale odmówił - postanowił zostać w Warszawie.

Odnaleziony koncert Ludomira Różyckiego

Ludomir Różycki jako kompozytor odniósł duży sukces już przed II wojną światową. Podróżował po całej Europie. Był gościem na dworze u cesarza austriackiego, a w jego pałacu mogli przebywać tylko najwybitniejsi artyści. – Jego opery i balety były wykonywane po dziesiątki razy w teatrach niemieckich, po setki razy w polskich – mówi w reportażu o Ludomirze Różyckim Janusz Wawrowski, wirtuoz skrzypiec. – Babcia mówiła, że miała cudowne życie, dlatego że dziadek miał to szczęcie, że za życia doświadczył swojej wielkości – w reportażu wspomina Ewa Wyszogrodzka.

Wybuch II wojny światowej zastał Różyckich w Warszawie i w stolicy spędzili większą część okupacji. Ludomir nie przestawał w tym czasie tworzyć, a tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego rozpoczął pracę nad swoim pierwszym koncertem skrzypcowym, który zaginął na wiele lat.

– Babcia Stefania była osobą bardzo racjonalną. Stwierdziła, że hitlerowcy zniszczą dzieła dziadka. Schowała je do walizki i zakopała w ogrodzie co się tylko dało – opowiada Ewa Wyszogrodzka.

Nuty i partytury Ludomira Różyckiego po wojnie podczas odgruzowania Warszawy znaleźli robotnicy budowlani w ogrodzie okalającym dom rodziny Różyckich na Żoliborzu. Zanieśli je do Biblioteki Narodowej.

Przez wiele lat nikt nie wiedział, ze Różycki zaczął komponować koncert na całą orkiestrę, bo znana była tylko krótka partia, przeznaczona na skrzypce i fortepian. Odnalezienie brakujących nut, żmudna praca Janusza Wawrowskiego i innych muzyków pozwoliły odtworzyć i nagrać zapomniany koncert z czasu okupacji, a jednocześnie ostatnie dzieło Różyckiego. Nagranie odbyło się w Londynie. Koncert cieszy się dobrą prasą.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl.

Dzień Dobry TVN

Zobacz także:

Koniec procesu w sprawie śmiertelnego pobicia Roberta Brylewskiego. Oskarżony: "Oddałbym wszystko, żeby cofnąć czas"

Był pierwszym studentem z Chin, który rozpoczął naukę na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Czym zaskoczył go nasz kraj?

Kasety magnetofonowe kiedyś i dziś. Krzysztof Skiba: "Można było cię okraść, wydać twoją płytę i jeszcze się pod tym podpisać"

Autor: Magdalena Zamkutowicz

Reporter: Bartek Bandoła

podziel się:

Pozostałe wiadomości