Odkrył skarb sprzed 3 tysięcy lat. "To ewenement na skalę światową"

Mariusz Stępień od lat za pomocą detektora szuka skarbów. W czerwcu udało mu się dokonać niezwykłego odkrycia. Na co natrafił pochodzący z Głogowa poszukiwacz? O swoim unikatowym znalezisku opowiedział w naszym programie.

Mariusz Stępień - poszukiwacz skarbów

Mariusz Stępień pochodzi z Głogowa na Dolnym Śląsku. Od 15 lat mieszka w Edynburgu, gdzie prowadzi firmę remontową. Mówi, że Szkocja to jego dom. W Polsce nie mógłby zresztą realizować swojego hobby, ze względu na przepisy.

Od 9 lat w każdą niedzielę realizuje swoją pasję, którą jest poszukiwanie skarbów z detektorem. Należy do Scottish Detector Club - najstarszego klubu szkockich poszukiwaczy detektorem, który liczy sobie 42 lata.

W czerwcu pan Mariusz wraz z dwójką znajomych dokonał niezwykłego odkrycia. W miejscowości Peebles na południe od Edynburga mężczyźni znaleźli skarb. Co to było?

Depozyt z epoki brązu datowany na 3 tysiące lat

- wyjaśnił podczas rozmowy w Dzień Dobry TVN.

Poszukiwania trzeba było przerwać, aby zabezpieczyć teren przed zniszczeniem. Chociażby przed stadem owiec, które pasły się w pobliżu i mogłyby wpaść do wykopu. Potem nasz gość skontaktował się z muzeum. Archeolodzy szybko zorganizowali ekspedycję i już po dwóch dniach spotkali się z nim na miejscu. Okazało się, że znalezisko jest bezprecedensowe.

Niezwykły skarb

Odnaleziono końską uprząż, pierścienie oraz miecz z epoki brązu, datowane od 1000 do 900 roku przed naszą erą. Na artefaktach przetrwało drewno i skórzane pasy, a na mieczu znajdowała się zachowana skórzana pochwa. Odkryto również dowody na istnienie ozdobnego "wisiorka z grzechotką" z uprzęży - pierwszego takiego w Szkocji, a trzeciego w całej Wielkiej Brytanii.

Są tam bardzo unikatowe janczary, czyli dzwonki końskie

- opowiadał Mariusz Stępień.

Jakie trudności napotkał odkrywca ze swoimi kompanami?

Teren był bardzo kamienisty, samo pierwsze dokopanie się do pierwszego elementu trwało prawie pół godziny. Wydobywałem praktycznie wszystko ręcznie, to były te pierwsze elementy, które pojawiły się na głębokości 50 cm

- dodał nasz gość.

W Polsce, żeby poszukiwać znalezisk z detektorem, trzeba mieć specjalne pozwolenie. W Anglii znalazca wartością tego, co odkrył, musi podzielić się z właścicielem gruntu, a w Szkocji ewentualna nagroda trafia w całości do poszukiwacza.

Na wyspach sprawa odbiła się ogromnym echem w mediach, ale jeszcze większym w świecie archeologów. Pan Mariusz przyznał, że cały czas udziela wywiadów.

Zobacz także:

Twórcy "Urbex History" po wizycie w Fukushimie. Jak dzisiaj wygląda skażona strefa?

Nauczyciel akademicki, który fotografuje zapomniane miejsca. Jako jeden z pierwszych Polaków odwiedził Czarnobyl

W mieszkaniu wyhodował sobie dżunglę: "Ceny roślin kończą się na kilku tysiącach złotych"

Autor: Anna Mierzejewska

podziel się:

Pozostałe wiadomości