Polskie zakonnice i ich codzienność w szpitalu w Neapolu. „Czuję to jako łaskę, że mogę być przy umierających”

''Polskie zakonnice w Neapolu'', rozmawiała: Katarzyna Olubińska-Godlewska
Polskie siostry działające w jednym ze szpitali w Neapolu codziennie spotykają się z ciężkimi przypadkami osób, które trafiają do placówki. Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, ich praca nabrała szczególnego znaczenia. O codzienności sióstr opowiedziała jedna z nich w rozmowie z Katarzyną Olubińską-Godlewską.

Polskie siostry zakonne w Neapolu

Bycie siostrą zakonną nie oznacza jedynie zamknięcia w klasztorze – to tak także posługa i praca chociażby wśród potrzebujących i chorych. Przykładem tego mogą być chociażby polskie zakonnice, które na co dzień działają w katolickim szpitalu bonifratrów w Neapolu. Trzy z nich pracują jako pielęgniarki na oddziałach chirurgicznym, kardiologicznym i na ortopedii.

Siostry pielęgniarki oczywiście mają oczywiście przygotowanie pielęgniarek

- wytłumaczyła Katarzynie Olubińskiej-Godlewskiej siostra Darianna ze Zgromadzenia Bogurodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej.

Ona sama zajmuje się pielęgnacją chorych, co oznacza, że m.in. pomaga przy ich myciu. Zawsze też służy im dobrym słowem i dodaje otuchy.

Praca w szpitalu podczas pandemii

Praca polskich zakonnic nabrała szczególnego znaczenia, gdy wybuchła pandemia koronawirusa. Siostra Darianna nie ukrywała, że początki tej nowej dla wszystkich sytuacji były trudne i dla nich. Zapanował chaos, a wiele osób z personelu bało się paść ofiarą COVID-19. Pojawił się też lęk o swoich bliskich.

Na pewno było ciężko. Myślałam, że nas wykończy ten stres i taka niemoc

- zdradziła w Dzień Dobry TVN.

W tym czasie ważne okazało się więc wsparcie duchowe. Choć kościoły zostały zamknięte, w jednej z kaplic odbywały się modlitwy za chorych i pracujących w szpitalu. Polskie zakonnice cały czas działają w szpitalu i na szczęście nie zaraziły się koronawirusem mimo kontaktu z chorymi.

Przełamywanie lęków

Szpitalna codzienność bywa trudna dla zakonnic nawet bez pandemii. Siostra Darianna przyznała, że zanim trafiła do placówki, bała się przebywania w towarzystwie osoby odchodzącej z tego świata. Wspomniała jednak o sytuacji, gdy w szpitalu musiała być przy umierającym mężczyźnie. W ostatnim momencie swojego życia uścisnął on mocno jej rękę i wtedy lęk zakonnicy minął.

Czuję to jako łaskę, że mogę być przy umierających

- powiedziała.

Ciężkie przypadki w szpitalu

Polskie zakonnice w Neapolu na co dzień spotykają się z wieloma osobami biednymi, starszymi, samotnymi i w ciężkiej sytuacji życiowej. Siostra Darianna wspomina przypadek jednej z dziewcząt, która trafiła do szpitala.

Przywieźli na pogotowie, tylko ginekologiczne, młoda dziewczynę. Okazało się, że przywieźli ją nagą. Zachorowała, była już niewydatna w swojej pracy, więc ją wyrzucili na ulicę. Ja jej mówię: daj mi numer telefonu, my ci pomożemy

- opowiadała zakonnica.

Dziewczyna rozumiała ją, ale przekazała, że nie może spełnić prośby siostry. Gdyby to zrobiła jej bliskimi mogłoby się wtedy stać coś złego.

Zobacz także:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Wioleta Pyśkiewicz

podziel się:

Pozostałe wiadomości