Pokonują tysiące kilometrów, by dotrzeć na dializy. "Mogę umrzeć w każdej chwili"

Uwaga! TVN: Pokonują tysiące kilometrów, by dotrzeć na dializy
Pacjenci z Łomży, by ratować swoje życie, muszą jeździć do stacji dializ porozrzucanych po całym Podlasiu. Wycieńczeni zabiegami, trzy razy w tygodniu pokonują setki kilometrów. Od marca są to już tysiące. Ich dramatyczną sytuację pokazała "Uwaga! TVN".

Monika Karpińska półtora roku temu zachorowała na schyłkowe zapalenie nerek. Diagnoza była dla niej ciosem, do końca życia musi być dializowana .

Jak się dowiedziałam przepłakałam trzy dni, od rana do wieczora. Nie mogę sobie wyobrazić jak to będzie, bo jak widzę moich znajomych, którzy są dializowani 5-7 lat… nie wyobrażam sobie tego

- denerwuje się kobieta.

Pani Monika, na co dzień zajmuje się domem i wychowuje 12-letniego syna.

On na pewno się boi. Kiedy wracam z dializy i wymiotuje to syn pyta, co się dzieje. Mówię mu, że tak jest i nic z tym nie mogę zrobić

Szpital w Łomży w czasie pandemii

Szpital Wojewódzki imienia kardynała Stefana Wyszyńskiego to jedyny szpital Łomży i okolicach. Pod swoją opieką ma około 120 tysięcy mieszkańców Podlasia.

Po wybuchu pandemii, mimo licznych protestów, przemieniono go w jednoimienny szpital zakaźny przeznaczony dla chorych na COVID-19. Wywróciło to do góry nogami życie pani Moniki i 86 pacjentów łomżyńskiej stacji dializ.

Wszyscy jesteśmy skonani. Wracając o godz. 2, idę tylko zjeść jakaś kanapkę i kładę się spać. Wstaję o godz. 12 i muszę ugotować dziecku obiad. Całą środę jestem tak zmordowana, że nie dam rady nic zrobić i w czwartek jadę z powrotem

– opowiada pani Monika.

To nie jest normalne. Trwa to od marca, czyli czwarty miesiąc

– zaznacza.

Transport pacjentów do stacji dializ to setki tysięcy przejechanych kilometrów.

Moja firma w kwietniu wykonała 70 tys. kilometrów. W maju to samo, około 75 tys. Ze względu na COVID nikt nie chciał przyjść do pracy. Dlatego ja, jako koordynator i szef firmy, siedzę za kierownicą i jeżdżę. Jeździmy sześć dni w tygodniu. Do Makowa jedzie pięć osób. Do Ostrołęki siedem. Do Suwałk jadą 23. A do Białegostoku 25

– mówi Marek Puchalski.

Przed pandemią transport pacjenta do stacji dializ w Łomży zajmował maksymalnie 15 minut.

W tej chwili, jeżeli jest z Łomży i jedzie do Suwałk to ma dwie godziny podróży i dwie godziny powrotu. Pięć godzin dializy, czyli wychodzi 9 godzin

– wylicza pan Marek.

Co w tym czasie dzieje się w łomżyńskiej stacji dializ?

To 21 jeden stanowisk i 21 nowych aparatów przeznaczona do pacjentów COVID-owych. Ale takich pacjentów nie ma

– wyjaśnia Puchalski.

Jak jeździłam do Łomży nie odczuwałam tego w ogóle. Przyjeżdżałam z dializy i wszystko mogłam zrobić. Teraz jeżdżąc do Suwałk nie jestem w stanie zrobić nic

– skarży się pani Monika.

Od połowy marca dwóch pacjentów zarażonych koronawirusem wymagało leczenia na oddziale nefrologicznym łomżyńskiego szpitala. W dniu realizacji reportażu na oddziale przebywał jeden pacjent, niewymagający dializ.

Ci pacjenci nie dość, że jadą średnio 140 kilometrów w jedną stronę, po hemodializie, czując osłabienie, bóle głowy i zmęczenie wsiadają i wracają do domu. To nie jest tylko jazda samochodem. Oni przyjeżdżają na zabieg. Ja zdrowa bym nie dała rady

– przyznaje dr Magdalena Łukaszewicz, ordynator oddziału nefrologicznego Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach.

„Mogę umrzeć w każdej chwili”

Z początkiem czerwca cierpienia pani Moniki oraz innych pacjentów miały się zakończyć. Bohdan Paszkowski, wojewoda podlaski, zwolnił szpital z jednoimienności. Jednak decyzja nie objęła nefrologii i stacji dializ.

W marcu, kiedy podejmowano tę decyzję to nie mieliśmy wątpliwości, że trzeba przyjąć pacjentów z Łomży. Liczyliśmy na to, że do czerwca jakoś damy radę. W czerwcu, kiedy cały kraj zaczął być odmrażany, nie do końca wszystko zagrało w naszej profesji

– mówi dr Magdalena Łukaszewicz.

Mogę umrzeć w każdej chwili. Mogę nie dojechać na dializę do Suwałk. Jak umrę w drodze, to, kto mi wróci życie? Trzy osoby z dializ zmarły, były w podeszłym wieku, ale jakiś wpływ miały dojazdy

– uważa pani Monika.

Uwaga! TVN próbowała się umówić na wywiad z wojewodą Bohdanem Paszkowskim. Po dwóch tygodniach bezskutecznych rozmów z jego rzeczniczką prasową, reporterzy pojechali do urzędu, gdzie też nie udało się z nim porozmawiać. Nie mając innych możliwości kontaktu, redakcja wysłała do niego list.

Po interwencji Uwagi! TVN, wojewoda podjął decyzję o zwolnieniu z jednoimienności oddziału nefrologicznego i stacji dializ w łomżyńskim szpitalu. Nasi bohaterowie od przyszłego tygodnia powrócą do normalności.

Cały reportaż możesz zobaczyć na stronie Uwagi! TVN.

Widzimy się w Dzień Dobry Wakacje! Na program zapraszamy w każdą sobotę i niedzielę od 9:00.

Dzień Dobry Wakacje

Zobacz też:

Koronawirus w Rewalu. 50 osób na kwarantannie w ośrodku wypoczynkowym

Pomagały chorym i zaraziły się koronawirusem. "Poniosły największą ofiarę w walce z epidemią"

Ponad połowa chorych na koronawirusa ma problemy z połykaniem. Czym to grozi

Autor: Luiza Bebłot

Źródło: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości