Noworodek skatowany na śmierć przez własnego ojca? "Są osoby, które nigdy nie powinny mieć dzieci"

Pięciotygodniowy chłopiec trafił do szpitala z licznymi obrażeniami. Jego stan był bardzo ciężki i mimo starań lekarzy, nie udało się go uratować. Za stan noworodka prawdopodobnie odpowiedzialny jest jego ojciec, który za przyzwoleniem matki, znęcał się nad dzieckiem, od pierwszych dni jego życia.

Walka o życie

Kilka dni temu, do jednego z bloków w Rudzie Śląskiej został wezwany śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Ratownicy próbowali ratować życie miesięcznego chłopca z poważnym urazem głowy.

Dziecko było w stanie zatrzymania krążenia. Było sine, niedotlenione, nieruszające się. Obrzęk głowy był widoczny od razu

– opisuje dr Andrzej Bulandra z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka.

Małego Victora nie udało się uratować. Chłopiec zmarł. W trakcie akcji ratunkowej lekarze odkryli, że noworodek ma liczne obrażenia, które mogą wskazywać na to, że był bity od urodzenia.

Nie były to obrażenia świeże, nabyte w tym dniu. Były to stare złamania, na różnym etapie gojenia. Te obrażenia świadczą o tym, że dziecko było maltretowane, regularnie je bito. Stwierdziliśmy złamanie obojczyka, kości udowej, czyli takiej kości, która przypadkowo złamać się nie może. Złamane było także większość żeber

– dodaje dr Andrzej Bulandra.

Śledczy nie mieli wątpliwości, że to rodzice są odpowiedzialni za śmierć dziecka. Ojciec usłyszał zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem oraz zabójstwa. Matka miała mu w tym pomagać.

Biegły uznał, że pierwszą i podstawową przyczyną śmierci dziecka jest rozległy uraz czaszkowo-mózgowy. Oprócz tego ujawniono złamanie kości czaszki

– wylicza Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach i dodaje:

Mariusz Sz. Znęcał się fizycznie nad swoim synem potrząsając nim, uderzając jego ciałem o łóżeczko i kanapę, przyciskając jego nogi do brzucha.

„Normalny, zawsze mówił ‘dzień dobry’”

Victor przyszedł na świat w połowie czerwca. Żył tak krótko, że babcia, która przez ostatni miesiąc była w szpitalu, nawet nie zdążyła go poznać.

Boże, taki aniołek nie żyje. Mój kochany wnuczek. Dziecko to jest dar od Boga. Nie mogę zrozumieć, jak można je skrzywdzić

– mówi Mariola Koźlik, babcia Victora, matka Mariusza Sz.

Nikt z sąsiadów nie zauważył przemocy i agresji w rodzinie Mariusza i Aleksandry Sz., którzy oprócz Victora wychowywali również niespełna półtoraroczną córeczkę.

Małe dzieci płaczą, to normalne. Za każdym razem po policję pan dzwoni słysząc płacz? To był normalny sąsiad, „dzień dobry” mówił

– przekonuje sąsiadka małżeństwa Sz.

Rodzice nie radzili sobie z wychowaniem pierwszego dziecka. Byli pod opieką MOPS-u oraz kuratora sądowego. Po narodzinach syna, ich mieszkanie odwiedzała również pielęgniarka środowiskowa.

Asystent tej rodziny jest w szoku. Nie może się pozbierać po tym, co się stało. Nie miał pojęcia, że temu dziecku mogła się dziać krzywda

– przekonuje Agnieszka Kaintoch z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rudzie Śląskiej i dodaje:

Lata mojej pracy potwierdzają, że są osoby, które nigdy nie powinny mieć dzieci.

Mariusz i Aleksandra Sz. byli pod opieką MOPS-u od ponad roku. Zaczęło się od zgłoszenia matki Mariusza, która podejrzewała, że jej wnuczce, czyli starszej siostrze Victora, może dziać się krzywda.

Podejrzewałam, że temu dziecku coś jest, bo bardzo płakała. Jak nie było Mariusza, to córka się przyznała, że dziecko spadło mu z kolan. Zgłosiłam to lekarzowi i po cichu opiece społecznej i zapewne uratowałam wnuczce życie

– opowiada Mariola Koźlik, babcia Victora, matka Mariusza Sz.

Dziewczynka także była hospitalizowana

W ubiegłym roku siostra zabitego chłopca, Victoria także trafiła do szpitala. Okazało się, że ma połamane żebra. MOPS zawiadomił prokuraturę. Wszczęto śledztwo, które po kilku miesiącach umorzono.

Zdaniem biegłego materiał dowodowy nie pozwalał na określenie, w jaki sposób powstały obrażenia dziecka. Zabrakło dodatkowych pytań do biegłego. Prokurator uznał, że ta opinia pozwala na umorzenie sprawy

– mówi Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Starsza córka Mariusza i Aleksandry Sz. po dojściu do zdrowia trafiła do rodziny zastępczej. Była to decyzja matki, która stwierdziła, że nie jest w stanie opiekować się dzieckiem, dopóki mąż nie wyjdzie z więzienia. Pomimo wielu sygnałów, które powinny ostrzec urzędników, Victoria wróciła do swoich rodziców.

Sąd Rejonowy w Rudzie Śląskiej przed oddaniem Victorii rodzicom, zgłosił się do nas z prośbą o opinię na ich temat. Odpowiadając na to zapytanie, napisaliśmy, że w naszej ocenie to nie jest dobry moment na powrót dziecka, bo rodzice mają problemy z wypełnieniem roli wychowawczej. Wskazaliśmy także rodzinę zastępczą. Sąd uznał jednak, że dziecko powinno wrócić pod pieczę rodziców

– mówi Agnieszka Kaintoch.

Mariusz i Aleksandra Sz. trafili do aresztu. Wszczęto również na nowo śledztwo w sprawie starszej córki Victorii. Ojciec usłyszał zarzut znęcania się także nad nią.

Cały materiał obejrzycie na stronie programu UWAGA! TVN.

Widzimy się w Dzień Dobry Wakacje! Na program zapraszamy w każdą sobotę i niedzielę od 9:00.

>>> Zobacz także:

Kielce. Brutalna zbrodnia, która wyglądała jak egzekucja. "Serce taty przestało bić u mnie na rękach"

Wychowawca kolonijny miał dopuścić się molestowania chłopca. Postawiono mu dwa zarzuty

"25 lat niewinności" - utwór Kazika promuje film o sprawie Tomasza Komendy

Autor: Iza Dorf

Źródło: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości