Roznosiciel w chórze. Po wspólnym śpiewaniu 33 artystów zakażonych. Jak roznosi się koronawirus?

Jak rozprzestrzenia się koronawirus?
SARS-CoV-2 przenosi się drogą kropelkową. W praktyce oznacza to, że krople aerozolu zawierające wirusa mogą być emitowane przez zakażonych m.in. podczas mówienia, kaszlu czy kichania. Z najnowszych badań wynika, że ryzyko zakażenia się w pomieszczeniu wzrasta, gdy m.in. brakuje wentylacji.

Marcin Sawicki zaprezentował w studiu najnowsze wyniki badań. Dzięki temu widzowie mogli dowiedzieć się, jak rozprzestrzenia się koronawirus w pomieszczeniu oraz, jak zminimalizować ryzyko zakażania się przebywając w jednym pokoju.

Nasz dziennikarz na początku przytoczył sytuację, jaka miała miejsce w Skagit Valley w Stanach Zjednoczonych.

- Wiosną zebrał się tam miejscowy chór liczący 60 osób, jedna z nich była zakażona. Po wspólnym śpiewaniu przez 2,5 godziny chory zaraził 33 osoby. Badacze postawili pytanie jak to możliwe, skoro wszyscy mieli umyte ręce, na miejscu była dezynfekcja i zachowany był dystans społeczny. Okazało się, że w pomieszczeniu były korzystne warunki do rozprzestrzeniania się COVID-19, czyli brak wentylacji i brak maseczek - powiedział Marcin Sawicki.

Jaki dystans pokonuje wirus w aerozolu?

Następnie Marcin zobrazował, jak rozprzestrzenia się wirus w powietrzu. Okazało się, że podczas kichania kropelki potrafią dolecieć nawet do 6 metrów, w przypadku kaszlu - do 3 metrów, a osoba zakażona, która po prostu oddycha, może zarazić innych, którzy znajdują się w odległości metra. W praktyce oznacza to, że zaraz po emisji kropelek, najbardziej narażone na zakażenie są osoby znajdujące się najbliżej chorego.

Co ciekawe, gdy znajdujemy się w jednym pomieszczeniu, w miarę upływu czasu wirus rozprzestrzenia się w całym pokoju, stwarzając zagrożenie również dla innych obecnych. I tak Marcin przytoczył eksperyment naukowców.

- Jesteśmy w zamkniętym, ogrzewanym pomieszczeniu, wszyscy bez maseczek, jest jedna osoba chora - wszyscy będą zakażeni. Kolejne zespoły badawcze zaczęły oceniać ryzyko tej samej sytuacji, ale osoby miały maseczki. Wynik? Jedna osoba nie zakaziłaby się. Gdyby dodać do tego wentylację i skrócić spotkanie tylko jedna osoba byłaby narażona , a reszta zdrowa - oznajmił.

Szkoła a koronawirus

Marcin powyższą sytuację przeniósł do klasy w szkole. Jak mogłoby to wyglądać?

- Na podstawie tego co wiemy, wyobraźmy sobie, że przychodzi chora nauczycielka do klasy. Po 2 godzinach bez maseczek w ciepłej, dusznej, zamkniętej klasie prawdopodobnie połowa dzieci złapałaby wirusa. Gdyby włożyć maseczki i otworzyć okna, wtedy ryzyko zarażenia byłoby dużo mniejsze. Zaraziłyby się dzieci tylko te, które stoją najbliżej nauczycielki - powiedział.

Wnioski

Wszystko wskazuje na to, że gdybyśmy skrócili czas spotkania z 4 do 2 godzin, w pomieszczeniu byłyby otwarte okna, a goście mieli maseczki i zachowali dystans społeczny, to ryzyko zakażenia COVID-19 znacznie się obniża . Zatem warto pamiętać o tych kluczowych kwestiach podczas nadchodzących świąt.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl

Zobacz też:

Szczepionka przeciw SARS-CoV-2 dla dzieci? W badaniach klinicznych brali udział 12-latkowie

Lekarka, która zachorowała na koronawirusa. "Stałam się pacjentką na swoim własnym oddziale"

"Wszystkie dzieci miały poważne objawy kardiologiczne". Przypadki zespołu pocovidowego w Poznaniu

Autor: Dominika Czerniszewska

podziel się:

Pozostałe wiadomości