Niezwykły nauczyciel. Codziennie przemierza osiem kilometrów, by dostarczyć swoim uczniom darmowy posiłek

''Nauczyciel roznosi dzieciom lunch'', reporter: Anna Senkara.
Zane Powles to były żołnierz i wicedyrektor szkoły podstawowej w brytyjskim mieście Grimsby. Nauczyciel w ciężkich czasach postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc uczniom, którzy przebywają obecnie w domach. Dyrektor codziennie roznosi dzieciom darmowy lunch, przemierzając około 8 km. Jak sobie radzi? Sprawdziła to Anna Senkara.

Skąd pomysł na taką akcję?

Zane przyznał, że kiedy zorientował się, że szkoły zostaną zamknięte, pierwszą jego myślą było pytanie, co z dostępem do darmowych posiłków dla dzieci. Wicedyrektor obawiał się, że rodzice mogą nie podołać, a tym samym dzieci będą wałęsać się po ulicach. Aby zapobiec dramatycznej sytuacji, Zane postanowił roznosić jedzenie osobiście.

Przy okazji widzę dzieci, rozmawiam z rodzicami i sprawdzam, czy wszystko u nich w porządku

– powiedział.

Dzieci chętnie witają wicedyrektora i doceniają jego inicjatywę. Na oknach wielu domów rozwieszone zostały plakaty z hasłami "Panie Powles, jest pan niesamowity", a na murach powstały rysunki z podobizną nauczyciela.

Kiedy jesteśmy w szkole i uczniowie mają urodziny to zazwyczaj tańczę im i śpiewam, więc trochę ich zawstydzam przed kolegami, ale teraz nie mogę podchodzić za blisko, więc muszą z tym trochę poczekać

– powiedział.

Są też tacy uczniowie, którzy dość nieśmiało i z dużym dystansem podchodzą do nauczyciela. Jak zdradził Zane, może to być wynikiem lekkiego stresu. Jako wicedyrektor całej szkoły Powles, ocenia też zachowanie dzieci. Czasami zdarza się, że musi wykorzystać swoje wojskowe doświadczenia. Jak twierdzi, bywają sytuację, kiedy trzeba być stanowczym i surowym, bo dzieci z okolicy potrafią być bardzo trudne.

Jak już lądują w moim gabinecie, to wiedzą, że są w opałach. Staram się ich uczyć jak kontrolować złość i podejmować dobre decyzje

– dodał.

Rola w wojsku

Zane przez 10 lat pracował w wojsku. Mężczyzna obejmował funkcję gwardzisty królowej i to właśnie przy nim wyciągano klejnoty królewskie, których następnie pilnował. Mimo wszystko wicedyrektor przyznał, że nie tęskni za dawnymi czasami i kocha to, co robi obecnie. Jego wielką pasją jest nauczanie dzieci, a niesienie im pomocy wydaje się naturalną sprawą.

Zawstydza mnie to cale zainteresowanie, bo ja robię to, co do mnie należy tylko w innych warunkach. Najlepsze co mogłem usłyszeć od moich synów, to, że są ze mnie dumni i jestem dobrym tatą

– powiedział.

Zobacz też:

Autor: Nastazja Bloch

podziel się:

Pozostałe wiadomości