Miał być rzetelnym fachowcem, ale po przelewie roboty stawały. "Ma duży dar przekonywania"

UWAGA! TVN/x-news
Miał być uczciwym i rzetelnym fachowcem. Przekonywał klientów, że sprawnie i szybko wymieni okna, potem namawiał na remont dachu. Wszystko wyglądało dobrze, do chwili kiedy na jego konto wpływały pieniądze. Sprawę poruszyli reporterzy programu UWAGA! TVN.

Fachowiec z darem przekonywania

Pan Bogusław ma pięcioro dzieci, niedawno urodziła mu się córka. Mężczyzna zdecydował się na remont domu. Chciał, żeby każde z jego dzieci miało oddzielny pokój. Zaczęło się od wymiany okien. Mężczyzna, który je wymieniał, namawiał pana Bogusława do wymiany dachu .

- Ma duży dar przekonywania. Mówił, że jesteśmy katolikami i jeden drugiemu musi pomóc. Żona też jest wierząca i uwierzyła mu na słowo – mówi Bogusław Topolski.

Powstać miały ściany (w miejscu drewnianych), wszystko miało być ocieplone i orynnowane. - Spytałem, ile to będzie mniej więcej kosztować. Przeliczył i mówi, że około 40 tys. zł. Powiedział, że może jakieś kredyty załatwimy. Przemyśleliśmy, uznaliśmy, że kredyt pomału się spłaci, a dzieci całe piętro domu będą miały dla siebie. I tak nam pomógł, że zostaliśmy jedynie ze zrobionym dachem – mówi Topolski.

Problemy rozpoczęły się w momencie, gdy banki przelały na konto właściciela firmy remontowej wszystkie pieniądze. Przez trzy lata remont nie został zakończony . - Wiatr hula, deski się odrywają. Człowiek się boi, że dojdzie do zawalenia – ubolewa pan Bogusław.

Przypadek pana Grzegorza

- Dachówka została przywieziona na moje podwórko w 2018 roku. Remont dachu zaczął się we wrześniu ubiegłego roku. Wykonawca obiecał mi, że do końca roku dach będzie zrobiony – mówi Grzegorz Kuliga.

Pan Grzegorz od lat remontuje dom, który odziedziczył po rodzicach. Kilka lat temu zdecydował się na wymianę okien, a potem dachu w tej samej firmie. U niego również pojawił się ten sam fachowiec, pan Norbert. Najpierw wymienił okna.

- Mam niepełnosprawnego w stopniu znacznym syna. Chciałem zrobić dach z myślą o nim, bo ja ile pożyję, to pożyję. Chciałem zrobić jedną trzecią dachu, która była najgorsza. A on powiedział: "Panie Grześku, może jednak cały dach zrobimy". Zapytałem, ile to będzie kosztować? Powiedział, że 80 tys. zł. Zgodziłem się – przywołuje mężczyzna.

Pan Norbert szybko załatwił kredyt na 80 tysięcy złotych, pieniądze od razu trafiły na jego konto. Do tej pory robotnikom udało się jedynie usunąć stare dachówki i ułożyć folię. - To jest krzywo położone. Różnica na łatach między krokwiami wynosi 8-9 cm. Kiedyś pracowałem na budowach, także na dachach, więc znam się. Mieszkanie mam pozalewane. W domu jest zimno – skarży się Kuliga. I przyznaje: - Dla mnie to jest tragedia, bo przede wszystkim musiałem walczyć z sobą – depresja, nieprzespane noce. I wydane mnóstwo pieniędzy. Kredyt spłacam, a dachu nie ma. Określał się jako fachowiec, a to oszust.

Kilkunastu poszkodowanych?

W każdym przypadku schemat działania jest taki sam. Mężczyzna po otrzymaniu pieniędzy z banku rozpoczyna prace. Jednak po pewnym czasie kontakt z nim się urywa. Razem z panem Grzegorzem szukamy nieuczciwego fachowca.

Adwokat reprezentujący poszkodowanych uważa, że osób, które czują się oszukane przez Pana Norberta, jest co najmniej kilkanaście. - Wszyscy potwierdzają, że przy pierwszym kontakcie ta osoba była bardzo miła, kontaktowa, bardzo dużo obiecywała, zdobywała zaufanie tych ludzi – mówi adwokat Ernest Ziemianowicz. I dodaje: - W przypadku tych kilkunastu, a być może większej ilości osób, skutki są opłakane. Ludzie ci zostali albo z niewykonanymi pracami, albo w części wykonanymi. Dodatkowo jeszcze z pożyczkami, kredytami, które trzeba spłacić.

Remont dachu u pani Wandy

Remont dachu u pani Wandy rozpoczął się trzy lata temu, tylko dzięki pomocy syna udało się zabezpieczyć dom przed skutkami pracy pseudofachowca. Część dachu nawet nie została rozebrana, a mimo obietnic, pan Norbert nie ocieplił też ścian.

- Na obietnicach się skończyło, wziął tylko pieniądze i tyle go widzieliśmy. Po efektach widać, że to oszust – mówi Paweł Rytel–Siłka, syn pani Wandy.

- Z początku jeszcze odbierał telefony , czasami oddzwaniał, a potem całkiem przestał odbierać. Nie tłumaczył się, mówił, że jest taki zapracowany, że nie ma na nic czasu. Tylko ma czas na branie pieniędzy – mówi Wanda Rytel–Siłka.

Jak zarzuty odpiera pan Norbert?

Pan Grzegorz zadzwonił przy nas do pana Norberta. Mężczyzna zapytał, czy ten będzie robił mu dach. - Jestem za tym, żeby robić. Nie wiem, czemu pan ze mną wojnę zaczął. Ja nie lubię stać, źle się czuję z tym.

Reporter UWAGI! TVN zapytał pana Norberta, czy jest uczciwym i rzetelnym fachowcem - Tak, proszę pana. Chciałem to kończyć. Przed niczym nie uciekam. Chcę to skończyć . Jeżeli ktoś nie chce, żebym skończył, to, o co chodzi? Nie jestem oszustem – stwierdza.

Tymczasem adwokat reprezentujący poszkodowanych złożył już do prokuratury wniosek o podejrzeniu popełnienia oszustwa przez nierzetelnego fachowca. - Co najmniej kilkanaście osób ma roszczenia, nie tylko o charakterze cywilnym. Czują się pokrzywdzeni, dlatego, że wykorzystano ich i wprowadzono w błąd. W naszej ocenie te usługi nie mogły być wykonane ze względu na sytuację organizacyjną i finansową wykonawcy. W naszej ocenie miał świadomość, że tych usług nie wykona – mówi Ernest Ziemianowicz

- Liczę na sądy. Jest krzywda wyrządzona ludziom i trzeba to ludziom jakoś wynagrodzić. Żądamy zwrotu pieniędzy – kwituje pan Grzegorz.

Zobacz także:

Autor: Kamila Glińska

Źródło: UWAGA! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości