Mateusz Waligóra maszeruje z niezwykłym przewodnikiem - Wisłą. Co spotkało go w pierwszym tygodniu podróży?

Mateusz Waligóra
fotografka: Alina Kondrat
Mateusz Waligóra, znany polski piechur, 3 września wyruszył w niezwykłą podróż. Postanowił przejść całą Polskę wzdłuż Wisły - z Baraniej Góry aż do Zatoki Gdańskiej. Żeby tego dokonać, musi pokonać 1200 km. W rozmowie z nami zdradził, jak wyglądał pierwszy, intensywny tydzień marszu.

Mateusz Waligóra i jego Wisła

Waligóra nie planował zwiedzać Polski ani tym bardziej pokonywać jej wzdłuż. To człowiek, który przemaszerował pustynię Gobi, za sobą ma także niesamowitą przeprawę rowerową przez Canning Stock Route, czyli jedną z najtrudniejszych dróg, jaką kiedykolwiek wytyczył człowiek. W maju tego roku zamierzał rozpocząć kolejną wyprawę - "Walk the Australia". Chciał przejść blisko 3500 km z północy na południe tego odległego kontynentu. Plany pokrzyżowała mu pandemia koronawirusa. Jak jednak wiadomo, wielkie umysły tak łatwo nie rezygnują. Australia będzie musiała na Mateusza jeszcze trochę poczekać - podróżnik znalazł jednak alternatywę. I to zupełnie niepodobną do tego, co robił do tej pory. Postanowił bowiem poznać swój kraj, w którym żyje od 33 lat. Na przewodnika wybrał sobie Wisłę - to wzdłuż najdłuższej rzeki w Polsce Waligóra wędruje od 3 września.

Oszukiwałbym, gdybym stwierdził, że planowałem tę wyprawę od wielu miesięcy. Nie. Nigdy wcześniej nie pomyślałem o tym, aby przejść Polskę. Tak samo jak nigdy nie byłem w Kazimierzu Dolnym i Ciechocinku, Glinach Małych, Popędzynie, Zawichoście czy Mięćmierzu. Nie znam kraju, w którym żyję od 33 lat. Z tego powodu na myśl o postawieniu pierwszego kroku czuję ekscytację podobną do tej, która pojawiła się, gdy rozpoczynałem marsz przez pustynię Gobi albo rowerową podróż przez Andy

- napisał na swoim profilu facebookowym podróżnik.

Alina Kondrat, fotografka wyprawy "Szlak Wisły", dojeżdża do Mateusza Waligóry na różnych etapach jego marszu. Była na...

Opublikowany przez Mateusz Waligóra Środa, 9 września 2020

Codziennie na facebookowym profilu Waligóry publikowane są informacje na temat Wisły, a także wieści dotyczące postępów w podróży. Nas interesowały ciekawostki. Mateusz zgodził się zdradzić nam kilka zaskakujących faktów zebranych podczas pierwszego tygodnia marszu. Opowiedział również o swojej filozofii - każda podróż ma dla niego trzy najważniejsze etapy.

Jakie?

Trzy etapy podróży Mateusza Waligóry

Anna Mierzejewska: Dlaczego Wisła?

Mateusz Waligóra: Pandemia sprawiła, że musieliśmy zostać w domach. Ja także, choć na co dzień i tak jestem kurą domową i zajmuję się dzieciakami. Siedząc jednak w tym domu, biłem się z myślami. Zastanawiałem się, czy moja wyprawa, do której przygotowywałem się od ponad dwóch lat dojdzie do skutku. Zamierzałem przejść Australię przez jej pustynny interior. Pandemia przesunęła jednak ten wyjazd w czasie. Chcąc odreagować siedzenie w domu, poczułem, że muszę pomaszerować. Dla mnie marsz jest taką dźwignią, która uruchamia myśli i pozwala mi radzić sobie z problemami i zmartwieniami. Dzięki żonie mogłem się tego domy wyrwać niemal codziennie, na 2-3 godziny. Wyrywałem się zatem, głównie wieczorami nad pobliską rzekę, Ślęzę we Wrocławiu. Długość tej rzeki nieopodal mojego domu nie przekracza 18 km. Chodziłem wzdłuż niej przez kilka miesięcy, wydreptując łącznie pewnie z tysiąc kilometrów. Zauważyłem, że ciągłe chodzenia tam i z powrotem nie nuży mnie, bo rzeka żyje, zmienia się. To wtedy zrozumiałem, że skoro tutaj mi się nie nudzi, to jak wielką przygodą może być marsz wzdłuż najdłuższej rzeki w Polsce, wzdłuż Wisły?

Gdy okazało się, że Mateusz na pewno nie będzie mógł pojechać do Australii, zdecydował się przekuć tę trudność w szansę i zaplanował podróż u nas, w Polsce. Fakt, że wybrał akurat Wisłę nie był przypadkowy. W rozmowie z nami Waligóra przyznał ze śmiechem, że trasa prowadząca od gór aż do morza ostatecznie rozwiązała odwieczny dylemat Polaków - "wakacje w górach czy nad morzem?"

Co więcej, w Polsce nikt jak dotąd nie wyznaczył trasy prowadzącej, właśnie, z gór nad polskie morze.

Anna Mierzejewska : Myślisz, że dzięki tej wyprawie zakochasz się w Polsce?

Mateusz Waligóra : I tak, i nie. W kraju nad Wisłą urodziłem się i wychowałem, pomimo tego jednak niemal nie znam swojej ojczyzny, bo dotychczas moje wyprawy prowadziły mnie w miejsca bardzo odludne. To, co robię teraz, jest w pewnym sensie zaprzeczeniem tego, co robiłem dotychczas. Przede wszystkim przebywałem głównie w miejscach, w których nie było wielu ludzi. Ale nawet samotnicy czasem potrzebują obecności innych. I tak pewnie będzie z tym zakochaniem - trafię w miejsca, które będą podobać mi się bardziej i takie, które polubię nieco mniej. Albo nie polubię ich wcale - jak zaśmiecone brzegi Wisły .

AM: Co daje ci podróż w pojedynkę?

MW: Nie ma dla mnie czegoś takiego jak jedna wędrówka - są dwie. Wędrówka ciała - fizyczna i wymierna, gdy się poruszam robiąc krok za krokiem, i wędrówka ducha, której nie da się opisać żadnymi liczbami i słowami. To fantastyczne, że moje ciało porusza się wzdłuż Wisły, ale ja tak naprawdę w swojej głowie mogę być w dowolnym miejscu na świecie. Marsz i rytm wybijany przez kroki to doskonały podkład dla myśli .

AM: Miewasz chwile zwątpienia?

MW: Teraz mam taki moment, bo moja wyprawa znajduje się własnie w pierwszej fazie - adaptacji, w której ciało przyzwyczaja się do wysiłku, kiedy na stopach, niezależnie od tego czy mamy najlepsze obuwie na świecie, pojawiają się pęcherze i ciało cierpi. Przychodzi jednak potem moment przekroczenia tej granicy bólu i mętliku, który mam w głowie. Wtedy następuje faza rytmu . Wszystko wydarza się wówczas dokładnie tak, jak powinno się wydarzać. Czekam teraz na ten etap.

AM: A trzeci etap?

MW: Trzeci etap to zakończenie. To wtedy znów odczuwamy mocny ból i zmęczenie związane z przebytą już drogą. Teraz jednak śmiało patrzymy na to, gdzie znajduje się nasz cel i dążymy do niego. Zaczynamy kalkulować, ile drogi jeszcze przed nami. Na tym etapie główną motywacją staje się właśnie cel podróży.

Dla Mateusza ta wyprawa jest znacząca jeszcze pod jednym względem. Waligóra odkrywa w niej to, jak zmienia się Wisła, a także w ogóle klimat w naszym kraju. Co możemy zrobić, aby zapobiec nieodwracalnym zmianom klimatycznym? Jak możemy dbać o środowisko? Jak żyć świadomie? Na te pytania Waligóra będzie odpowiadał sukcesywnie podczas swojej podróży. Póki co, jak zdradził w rozmowie z nami, dostrzegł olbrzymi problem zaśmieconej Wisły.

Wyrzucone tapczany, opony, wanna, meblościanka, absolutnie wszystko. Poświęcam mnóstwo czasu na zastanawianiu się, dlaczego ludzie to robią

- podsumował retorycznie podróżnik.

Zobacz także:

Dzieńdobrobus w Piątku - kolorowym mieście z ciekawymi ludźmi

Dolny Śląsk - natura, pałace i uzdrowiska. Miejsca, które trzeba zobaczyć

Pikutkowo, Zimna Wódka, Pupki i Koniec Świata. Niezwykła podróż po Polsce śladami nietypowych nazw miejscowości

Autor: Anna Mierzejewska

podziel się:

Pozostałe wiadomości