Marcin Kostrzyński. Jak zwierzęta pomagają mu tworzyć niezwykłe filmy o przyrodzie?

Marcin Kostrzyński tworzy unikalne materiały o polskiej przyrodzie. Niektóre z nich możemy podziwiać w ramach prowadzonego przez niego w Dzień Dobry TVN cyklu "Marcin z lasu". W naszym studiu zaprezentował wybrane historie zwierząt, które pomogły mu w uchwyceniu niezwykłych ujęć.

Wiewiórka pomaga w filmowaniu

Pewnego dnia podczas filmowania przyrody wiatr przywiał mech, który zasłonił obiektyw kamery. Nic nie było widać. W pewnym momencie zjawiła się wiewiórka, pochwyciła mech i zabrała go ze sobą, odsłaniając tym samym obiektyw. Chwilę po tym, kiedy obraz ponownie stał się wyraźny, w kadrze pojawiły się dwa walczące jelenie. Tylko dzięki pomocy wiewiórki udało się nagrać tę niezwykłą scenę.

>>> Zobacz także:

Lis zmienia kadr

Marcin Kostrzyński ustawił kamerę tak, by filmowała drogę. Nagle przyszedł lis i chwycił ją pyskiem. Przestawił obiektyw tak, że było widać to, co znajduje się niżej. Kiedy lis odszedł, w kadrze pojawił się rudzik - ptak, którego Marcin chciał nagrać od zawsze, jednak nigdy nie miał szczęścia. Tylko dzięki ingerencji lisa idealnie dało się uwiecznić na filmie każdy szczegół, każde pióro rudzika.

Dzik "panda"

Podobna historia jak z lisem wydarzyła się jesienią. Do kamery podszedł dzik i niezgrabie usiłował chwycić za obiektyw, przy okazji go brudząc. Po chwili pękł filtr chroniący soczewkę obiektywu. Niezrażone zwierzę przestawiało kamerę bardziej i bardziej, aż w końcu w kadrze można było dostrzec dzika "pandę", który miał białe uszy i ciemniejszy pyszczek.

Nigdy przedtem, ani potem nie widziałem takiego niezwykłego dzika.

- powiedział nam Marcin.

Kot, który koniecznie chciał wystąpić w TVN

Kamera nagrywała drogę. W pewnej chwili pojawił się przed nią czarno-biały kot. Zwierzak stanął jak wryty, idealnie na środku kadru, poruszał ogonem na lewo i prawo, obrócił się i pobiegł tam skąd przybył.

Leśna wróżka

Nie wiem, czy wierzycie w istnienie leśnych wróżek, ja nie wierzyłem. Pewnego dnia zobaczyłem dziwne światełko na gałązce. Myślałem, że to jakiś papierek lub brzozowa kora, które odbiją promienie słonecznie. Po chwili dostrzegłem idącego wilka. Szedł po drugiej stronie bagienka. Gdy przyspieszył, światełko zaczęło lecieć w moją stronę. Nie leciało w linii prostej, ale lekko falującym ruchem, dokładnie tak, jak latają ptaki machające skrzydłami. Co ciekawe, z tyłu ciągnęła się tajemnicza świecąca smuga, zupełnie tak, jak w bajkach pokazywane są wróżki gubiące za sobą magiczny pył. Po chwili małe światełko zniknęło, tak samo nagle jak się pojawiło.

Mechaniczny bóbr

Pewnego dnia Marcin Kostrzyński obserwował pluskającego się w jeziorku bobra. Zwierzę podpływało do dzikich gęsi i kaczek, a one się go nie bały. Nie kojarzyły go z niebezpieczeństwem, ponieważ bobry nie polują na ptaki. Ta obserwacja natchnęła Marcina do zbudowania mechanicznego bobra, które nos jest kamerą. Myślał, że dzięki swojemu wynalazkowi będzie mógł podpływać do ptaków i filmować je bez stresowania i płoszenia zwierząt. Niestety okazało się, że niechcący stworzył potwora, na którego widok wszystko co żyło na rzece, czy jej brzegach uciekało w popłochu.

Autor: Redakcja Dzień Dobry TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości