Ksiądz, który przeżył trzykrotne uderzenie piorunem

Ks. Jerzy Kozłowski w sierpniu tego roku był na Giewoncie podczas burzy. Duchowny przeżył trzy uderzenia piorunem. Dziś w studiu Dzień Dobry TVN opowiedział o emocjach, jakie towarzyszyły w chwili wypadku.

22 sierpnia 2019 roku, Tatry Zachodnie. Ten dzień na długo pozostanie w pamięci turystów, którzy spacerując w okolicy Wielkiego Giewontu, zostali porażeni przez pioruny. W wyniku tego wypadku zginęło 5 osób, a około 160 zostało rannych. Poszkodowany został również ksiądz Jerzy Kozłowski.

Jak ksiądz pamięta ten dzień?

Tego dnia ksiądz Jerzy Kozłowski wybrał się z parafianami i proboszczem na wycieczkę. Jak wspomina, pogoda była pochmurna, ale im wyżej, im bliżej szczytu tym występowały większe przejaśnienia. Pogoda była zmienna, jednak nic nie zapowiadało takiej tragedii.

Pierwszy piorun uderzył przy krzyżu. On był poprzedzony grzmotami, które gdzieś w oddali się przybliżały. Ja już poczułem wielki niepokój. Uderzył pierwszy piorun, ja chciałam zejść z Giewontu, ale się nie dało ze względu na kolejkę ludzi.

Ksiądz podczas grzmotów zaczął w myślach rozgrzeszać ludzi. Nie chciał siać paniki, jednak przeczuwał, co może się wydarzyć. Sytuacja zmieniła się po pierwszym uderzeniu.

Później, jak wstałem po pierwszym uderzeniu, tyle ile miałem sił w płucach, rozgrzeszyłem.

Uderzenie pioruna

Ksiądz przyznał, że uderzenie pioruna jest zjawiskiem, którego nie da się opisać ani przyrównać do czegokolwiek.

Ja nie straciłem świadomości ani na chwilę. Ja pamiętam szczególnie ten moment uderzenia, jaka to jest siła nie tylko samego prądu, ale także siła kinetyczna. Trząsłem się cały, poczułem jakby dusza się we mnie wiła.

Jakie obrażenia wystąpiły po uderzeniu?

Podczas wypadku na Giewoncie wiele ludzi dostało obrażeń, które w niektórych przypadkach okazały się śmiertelne. Jak wspomina to ksiądz?

Oparzenie, wysoka temperatura i bardzo nieprzyjemny zapach spalenizny.

Ksiądz przyniósł do studia odzież, w którą ubrany był podczas wypadku. Zarówno bluzka, jak i spodnie są poszarpane i spalone. Ten widok pokazuje powagę sytuacji.

To jest akurat po trzecim piorunie i w tym dokładnie miejscu mam ranę na plecach, przeszczep skóry.

- tłumaczył ksiądz, pokazując koszulkę.

Jak długo trwał pobyt w szpitau?

Ksiądz po wypadku spędził w szpitalu 2 miesiące, gdzie przechodził rehabilitację. Dziś jego stan jest już stabilny.

Mogę chodzić, ale gdy idę dłużej, noga się odzywa, boli. Chodzę dzięki ortezie, która jest prezentem od parafian.

Zobacz też:

Autor: Bernadetta Jeleń

podziel się:

Pozostałe wiadomości