„Kto wydał zlecenie na Katię?” Ukraińska aktywistka zmarła po oblaniu kwasem siarkowym

Kateryna Gandziuk swoją walkę z tyranią i korupcją ukraińskich władz w imię sprawiedliwości i rozwoju kraju przypłaciła życiem. O jej życiu i działalności, a także okolicznościach jej śmierci rozmawialiśmy w studiu z ojcem Katii, Viktorem Gandziukiem, oraz ukraińskim aktywistą Vitalijem Ustymenką.
  • Kim była Kateryna Gandziuk?
    • Atak na Katię Gandziuk
      • Co zmieniła śmierć Katii?

        Kim była Kateryna Gandziuk?

        Katia Gandziuk była ukraińską aktywistką, zwalczającą korupcję, bezprawne działania lokalnej policji i rosyjski separatyzm, a także stającą w obronie praw człowieka. Mieszkała na południu Ukrainy, w obwodzie chersońskim, i tam też najbardziej angażowała się w śledztwa, których celem było wytropienie bezprawnych działań lokalnych władz. Dobrze wykształcona, była członkinią komisji obwodowej i doradczynią mera, prowadziła też działalność dziennikarską. Kierowała rozmaitymi projektami społecznymi, między innymi tymi chroniącymi jej rodzinne miasto Chersoń przed rosyjską agresją. Brała udział w protestach na Majdanie oraz współdziałała przeciwko temu, co stało się w Donbasie.

        Zobacz także: Mówią o niej: ukraińska Joanna d'Arc

        Atak na Katię Gandziuk

        Rankiem 31 lipca 2018 wsiadająca do samochodu Katia została napadnięta przez człowieka, który wylał jej na głowę litr kwasu siarkowego. Poparzenia objęły 40% jej ciała. Najpierw Katia trafiła do szpitala w Chersoniu, a później przetransportowano ją do Kijowa. Przez pierwszą dobę policja w ogóle nie zajęła się tą sprawą i dopiero następnego dnia zidentyfikowano żrącą substancję, którą oblano Katię – mimo że informacja ta była kluczowa dla ratujących kobietę lekarzy i liczyła się każda minuta. Na oddziale intensywnej terapii kijowskiego szpitala Katia spędziła 96 dni, w tym czasie przeszła też 14 skomplikowanych operacji. 4 listopada 2018 zmarła.

        Zobacz także: Amina Okujewa. Zabili ją za to, że była odważna

        Sprawę Katii nagłośnili jej przyjaciele i dopiero wówczas policja zatrzymała jedną osobę – niewinną i posiadającą alibi. Miało to zatuszować i wyciszyć problem, jednak aktywiści i dziennikarze odnaleźli świadków ataku i w ten sposób zmusili policję do zatrzymania prawdziwych sprawców oraz jednego z organizatorów. Mimo że pozostali organizatorzy mieli być znani Katii, która podawała ich nazwiska, aż do jej śmierci nie było żadnych postępów w śledztwie. Dopiero gdy kobieta zmarła, jej sprawa została przekazana do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Na posiedzeniu komisji Rady Najwyższej Ukrainy ojciec Katii, Viktor Gandziuk, podał nazwiska tych, którzy mieli zlecić atak. Wśród nich znaleźli się gubernator obwodu chersońskiego, jego zastępca oraz głowa rady regionalnej. Śmierć aktywistki poruszyła wielu obywateli Ukrainy, powstał nawet ruch społeczny: „Kto wydał zlecenie na Katię?”. Mimo to, jak podkreśla pan Viktor, śledztwo bardzo się przeciąga, a sprawa wciąż nie trafiła do sądu.

        Zobacz także: "Wojenne dzieci" na wakacjach w Polsce

        Co zmieniła śmierć Katii?

        Vitalii Ustymenko jest młodym, ukraińskim aktywistą i politologiem, głową odesskiej organizacji społecznej „Automajdan” oraz członkiem Rady Obywatelskiej Narodowego Biura Antykorupcyjnego. Katię poznał po napadzie na niego samego. Wówczas kobieta zaangażowała się w rozwiązanie jego sprawy i troszczyła się o innych ukraińskich aktywistów, prowadząc własne śledztwo i walcząc o karę dla zlecających ataki. Jak twierdzi Vitalii, atak na Katię nie jest w stanie zastraszyć jego i innych działaczy:

        Prawdę mówiąc, od 2013 roku, od początku rewolucji godności, w naszym pokoleniu młodych Ukraińsców nie ma już strachu. Tylko tępe, prymitywne, sowieckie istoty, które zatrzymują nasz kraj przed rozwojem, myślą, że w ten sposób mogą zmniejszyć naszą aktywność. Ale „Kto wydał zlecenie na Katię?” jest unikalną inicjatywą, która połączyła działaczy społecznych, dziennikarzy i obrońców praw człowieka, na Ukrainie i poza jej granicami.

        Z kolei ojciec Katii, Viktor Gandziuk, zasłużony ukraiński chirurg, mimo utraty córki nie zwątpił w sens walki o Ukrainę:

        Wierzę w wolną Ukrainę, wierzę w sprawiedliwość, jestem przekonany, że sprawiedliwość wygra. I dlatego działam także w inicjatywie „Kto wydał zlecenie na Katię?”. Śledztwo trwa dalej, sądu jeszcze nie było. Staramy się o tym mówić, zarówno w waszym kraju, jak i za granicą, aby te napady powstrzymać – a ja, jako ojciec, nie chciałbym, żeby jeszcze czyjeś dziecko ucierpiało w ich wyniku.

        Zobacz także:

        Autor: Kasia Nowicka

        podziel się:

        Pozostałe wiadomości