Katastrofa lotnicza w Lesie Kabackim. Kapitan Marian Nowotnik miał być drugim pilotem. Co go powstrzymało?

Katastrofa samolotu IŁ-62-M "Tadeusz Kościuszko" miała miejsce w 1987 roku. Maszyna rozbiła się wówczas w Lesie Kabackim. W poniedziałkowym Dzień Dobry TVN gościło małżeństwo Nowotnik. To właśnie kapitan Marian Nowotnik miał usiąść za sterami podczas tragicznego lotu.

19 października, o godzinie 21 na antenie Discovery Channel odbędzie się premiera pierwszego odcinka dokumentu "Największe polskie katastrofy". W kolejnych epizodach widzowie będą mieli szansę zobaczyć reportaż m.in. o katastrofie PLL LOT z 1987 roku, która do dziś uznawana jest za najtragiczniejsze wydarzenie w historii polskiego lotnictwa . Temat ten poruszyliśmy także w poniedziałkowym wydaniu naszego programu.

1987 rok: Katastrofa lotnicza w Lesie Kabackim

8 maja 1987 samolot Ił-62M SP-LBG przybył do Warszawy z transatlantyckiego rejsu z Chicago i przeszedł rutynową, trwającą 6 godzin kontrolę, która przygotowywała go do kolejnego, równie długiego lotu. Nic nie zapowiadało więc tragedii. Samolot IŁ 62-M, "Tadeusz Kościuszko" lecący z Warszawy do Nowego Jorku w wyniku pożaru dwóch silników przygotowywał się do awaryjnego lądowania. Kapitan Zygmunt Pawlaczyk stracił możliwość sterowania samolotem.

Oni nie mieli tej świadomości, że drugi raz ugasili pożar z pozytywnym skutkiem, a w bagażniku nr 4 tli się następne ognisko pożaru. Jest to najgorsza sytuacja, jaka może zdarzyć się pilotowi

- tłumaczył w materiale kpt. Marian Nowotnik, pilot.

Nie mieli też wypuszczonego podwozia

- dodał.

Ponadto utrudnieniem do bezpiecznego wylądowania był ciężar samolotu, spowodowany zbyt dużą ilością paliwa.

Pełne tankowanie, pełne obłożenie pasażerów. Lot za wielką wodę, więc każdy brał potężne walizki

- mówił Adam Moczulski, inżynier mechanik lotnictwa.

Katastrofa lotnicza

Samolot IŁ 62-M Kościuszko rozbił się. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga.

7 lat wcześniej taki sam samolot rozbił się w katastrofie, w której zginęła m.in. Anna Jantar, wybitna, polska wokalistka. Wtedy do wylądowania zabrakło kilkudziesięciu sekund

– przypomniał prowadzący Marcin Prokop.

Na pokładzie feralnego lotu miał się również znaleźć Marian Nowotnik, pilot woskowy i cywilny. Kapitan wraz z żoną, Małgorzatą, stewardessą byli gośćmi naszego programu. Jak się okaząło, Nowotnik miał pilotować samolot feralnego dnia.

Nasz syn akurat przygotowywał się do Pierwszej Komunii. Raszyn ma piękny stary kościół przy al. Krakowskiej. Niedaleko naszego domu powstawała nowa parafia i tam dosłownie był barak. Jeszcze kościoła nie było. Zapytałam męża o to, gdzie damy syna do komunii? Do Raszyna, czy tutaj, gdzie parafia? 'Na pewno tutaj, gdzie powstaje parafia' - odpowiedział. Z reguły mąż zostawiał mi wolną rękę. A tu się uparł. (…) I w tym baraku komunia była 10 maja, a w kościele raszyńskim tydzień później. Mąż miał zaplanowany urlop, ale zabrakło pilotów i planistka powiedziała, że niestety zabierają urlop, bo potrzebne są załogi na lot. Powiedzieliśmy jej, że mamy komunię. Zapytała więc, czy możemy zmienić i polecić następnym rejsem 12 maja. I tak Opatrzność sprawiła, że mąż tym rejsem nie poleciał

- powiedziała p. Małgorzata Nowotnik.

Kapitan Marian Nowotnik o katastrofie w Lesie Kabackim

Pan Marian chciał lecieć z Zygmuntem Pawlaczykiem (pilotem podczas nieszczęśliwego rejsu – przyp. red.).

Stwierdziłem, że to kapitan, który nie tylko reprezentuje wysoki poziom, ale był też fajnym człowiekiem i dobrym instruktorem. Był parę lat ode mnie starszy, więc wielokrotnie mogłem się od niego wiele nauczyć. (...) I gdyby lot zaplanowany był na 17. to poleciałbym z p. Pawlaczykiem

- potwierdził kapitan.

Pilot tłumaczył również, że do większości katastrof lotniczych chodzic w wyniku błędów popełnianych przez człowieka.

Tu jednak zawiódł wyraźnie sprzęt. Ewidentną przyczyną była zła konstrukcja silników. Zabrakło dosłownie 40 sekund. Pawalczyk uderzył w Las Kabacki

- dodał.

Lotnicze małżeństwo

Małgorzata i Marian Nowotnik pracowali dla PLL LOT od lat 70. Są razem od niemal 50 lat. Pilot z perspektywy czasu sam jest pozytywnie zaskoczony, że wszystkie jego loty zakończyły się pomyślnie.

Wierzy, że ta Opatrzność czuwa. W 1937 roku mama zapisała go do Milicji Niepokalanej, gdzie przyjmował sam Maksymilian Kolbe. I ta Milicyjka zawsze zamknięta w licencję – latała z mężem. A historii kilka ma takich, że z perspektywy lat mówi – jak mu się to udało

- przypomniała pani Małgorzata.

Miałem bardzo trudny lot z rybakami do Anchorage i później z Alaski. (…) Od 25 lat nie padał tam śnieg, a w momencie podchodzenia do lądowania była straszna śnieżyca – wiatr w granicach 100 km, a podejście tylko od strony oceanu. Pas był krótki, więc nie dałbym rady wyhamować, rozbiłbym się o stok góry, więc zdecydowałem, że będę podchodził od strony gór, gdzie pas nie był oprzyrządowany. Powiedziałem nawigatorowi, żeby dokładnie mi podawał odległość do pasa (…) Szczęśliwe -wylądowaliśmy. Gdy przeszła śnieżyca i zobaczyłem tor schodzenia do lądowania, był w wielkim wąwozie – po lewej i prawej stronie góry i myśmy się zmieścili w tym wąwozie

- wspominał kapitan.

Premiera serii "Największe polskie katastrofy" w poniedziałek o godzinie 21 na antenie Discovery Channel.

Zobacz wideo: Największe Polskie Katastrofy: katastrofa w Lesie Kabackim

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Dominika Czerniszewska

Reporter: Michał Malinowski

Źródło: Największe Polskie Katastrofy

podziel się:

Pozostałe wiadomości