Julia Wróblewska w obszernym wywiadzie o zaburzeniach osobowości. "Moje problemy zaczęły się po rozwodzie rodziców"

WRÓBLEWSKA DLA OSKARA
Julia Wróblewska ma zaledwie 22 lata, a już zdążyła doświadczyć wielu traumatycznych przeżyć. W rozmowie z Oskarem Netkowskim dla serwisu dziendobry.tvn.pl aktorka zwierzyła się z problemów ze zdrowiem psychicznym. To pierwszy raz, kiedy gwiazda tak otwarcie wyznała, co jej dolega.

Julia Wróblewska o zdrowiu psychicznym

Aktorka wielokrotnie nawiązywała w swoich wpisach w sieci do tabu, jakie krąży wokół problemów ze zdrowiem psychicznym. Ciągle zdarza się, że tzw. "choroby duszy" są bagatelizowane przez społeczeństwo. Julia Wróblewska niemalże od razu zgodziła się na wywiad na ten temat.

- Uważam, że powinno się to normalizować. Kiedy dowiedziałam się o mojej diagnozie, wstydziłam się tego . Chodziłam po cichu do psychologa i psychiatry. Po jakimś czasie dojrzałam na tyle, że wiele osób może mieć tak, jak ja. Mało się o tym mówi, mało osób pokazuje, jak to jest żyć z czyś takim i że to nie zawsze jest takie, na jakie wygląda. Osoba, która zmaga się z problemami ze zdrowiem psychicznym, w oczach innych ludzi nie może przecież być uczesana i w makeupie, żeby się z tym zmagać - powiedziała Julia Wróblewska.

- Od półtora roku mówię o tym wszystkim. Stwierdziłam, że zacznę wdrażać temat. Że chodzę do psychologa, później do psychoterapeuty i później, że również do psychiatry, że biorę leki. Robiłam to krok po kroczku - dodała aktorka.

Julia Wróblewska o zaburzeniach osobowości

Gwiazda kilka miesięcy temu przełamała tabu na temat zdrowia psychicznego. Na jej profilu co rusz zaczęły pojawiać się wpisy o tej tematyce. W obawie przed stygmatyzacją nie zdobyła się jednak na powiedzenie, co dokładnie jej dolega. Do teraz.

- Są różne zaburzenia, różne choroby i nie wszystkie to depresja. To dopiero stygmatyzacja. Ja cierpię na zaburzenie osobowości. Nie mówię jeszcze jakie, bo to zaburzenie jest stygmatyzowane. Mało osób wie, co to jest. W tym zaburzeniu emocje są niestabilne. Mogę być w świetnym humorze, a za chwilę ryczeć nie wiadomo dlaczego - tłumaczyła Julia Wróblewska w rozmowie z Oskarem Netkowskim dla serwisu dziendobry.tvn.pl.

- Mam problemy z lękiem przed odrzuceniem, lękiem separacyjnym i stałością obiektu. (…) Czasami potrafię zapomnieć o osobie, z którą się widziałam. Orientuję się później, że nie kontaktowałam się z przyjaciółmi przez miesiąc. Nie to, że zapomniałam o nich, ale moja głowa zachowuje się wtedy, jakby zniknęli. Ale teraz potrafię postrzegać ludzi w różnych kategoriach, a nie, że ktoś jest tylko dobry albo zły - dodała aktorka.

Julia Wróblewska o dziecięcej karierze

Julia Wróblewska zaczęła swoją przygodę z aktorstwem w wieku 8 lat. Zadebiutowała w filmie "Tylko mnie kochaj" jako mała słodka blond dziewczynka. Z takim wizerunkiem do dziś kojarzy ją cała Polska. Od tamtej pory wiele się jednak zmieniło. Jak kariera w wieku dziecięcym wpłynęła na jej zdrowie psychiczne?

- Cieszyłam się. To nie był powód, to mnie uratowało. To mi dało cel w życiu. Nie myślałam, że moje życie nie ma sensu - odpowiedziała.

- Moje problemy zaczęły się mniej więcej, kiedy miałam 12 lat, czyli po rozwodzie moich rodziców. Mogłam wpaść w szkołę i w pracę i w harowanie cały czas. Ale na pewnym etapie, jakieś dwa lata temu, przeszło to w inną stronę – nie miałam siły pracować i nie mam nadal siły. Ale powoli wszystko wraca do normy, zaczęłam np. niedawno grać na skrzypcach - opowiadała Julia Wróblewska.

Julia Wróblewska o trudnym dzieciństwie

Gwiazda swoją edukację w szkole podstawowej rozpoczęła w klasie integracyjnej. Pierwsze problemy z emocjami zaczęły pojawiać się właśnie w tym wieku.

- Moja mama tego chciała. Jako dziecko miałam mocne tiki nerwowe. Łatwo było doprowadzić mnie do płaczu. Byłam bardzo wrażliwa. To były wczesne symptomy. W wypisie od psychologa w wieku 6 lat miałam, że mam słabe granice "ja i ty". Byłam badana na ADHD, ale nie miałam go. W klasie integracyjnej żyłam z ludźmi zdrowymi, ale też z niepełnosprawnymi. Dlatego mam dzisiaj do takich osób dużą wyrozumiałość - podkreśliła aktorka.

- W wieku 16 lat natomiast miałam problemy z lękiem. Wpadałam wręcz w paranoję, że ktoś za mną chodzi, ktoś mnie śledzi. Miałam paniczny lęk przed wychodzeniem samej, jak było ciemno. Nie mogłam wyjść na spacer z psem, jak było ciemno. To wszystko rozregulowało mi sen i koncentrację. Teraz biorę leki, więc tego nie mam - dodała.

Julia Wróblewska o leczeniu psychiatrycznym

Po tym, jak Julia szukała pomocy u psychologów oraz psychoterapeutów, zdecydowała się na farmakoterapię. Dzięki lekom może dziś normalnie funkcjonować.

- Moja mama, kiedy miałam 18 lat i poszłam do psychiatry i zobaczyła receptę, to zdenerwowała się, że biorę leki, że mnie zmienią. Powiedziała, że są jak narkotyki, że mi nie jest potrzebny psychiatra. Ale nie winię jej za to, bo wiem jaka jest stygmatyzacja. Niecały rok później stało się coś, przez co moja mama zmieniła zdanie. To była niebezpieczna sytuacja, ale nie chcę o tym mówić. Dzisiaj wspiera mnie bardzo, pomaga mi nawet w obowiązkach domowych, jak nie mam siły, bo czasami nie potrafię wstać, a co dopiero posprzątać mieszkanie - zwierzała się aktorka w rozmowie z Oskarem Netkowskim.

- Nie ma leku konkretnie na moje zaburzenie, ale farmakoterapia działa objawowo. Stabilizatory nastroju to główne leki, jakie biorę. Lek powoduje, że moje wybuchy są mniejsze i mniej odczuwam to wszystko. Mówi się, że my odczuwamy to wszystko jak z poparzeniem trzeciego stopnia, tylko emocjonalnym. Dla nas rzeczy, które są dla ludzi normalne, nas są w stanie wytrącić z równowagi i wpędzić w agonię wręcz. Gdy nie brałam leków, byłam dla siebie niebezpieczeństwem. Teraz nie jestem - zapewniła.

Julia Wróblewska o związkach

Aktorka zauważa, że zaburzenia, na które cierpi, nasilają się zwłaszcza w bliskich relacjach. Odrzucenie potrafi odreagowywać miesiącami.

- Najtrudniej jest mi przy odrzuceniu, przy porzuceniu przez kogoś bliskiego lub przy kłótni, kiedy musze kogoś porzucić. Najgorzej, kiedy jest to toksyczna relacja, bo do takich mnie ciągnie przez to wszystko. Przyciągam takich ludzi, bo łatwo wywołać u mnie reakcję emocjonalną. Ludzie, którzy się tym żywią przychodzą i kleją się jak muchy. Najtrudniej mi przy porzuceniu, wtedy jestem na skraju i jest mi ciężko przy rozstaniach - mówiła dla serwisu dziendobry.tvn.pl.

- Najgorsze jest to, jaki bałagan robię w takich stanach. Zależałam się miesiąc i schudłam strasznie. To było po zerwaniu. Nie obwiniam chłopaka. Ale była tragedia wtedy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy moje mieszkanie zmieniło się w jaskinię. Leżałam pod kocem i patrzyłam w ścianę godzinami i czekałam, aż będę mogła zasnąć. I tak mijały dni. Zbieram się z rozstania kilka miesięcy – codzienne płakanie w poduszkę, impulsy i chodzenie na imprezy. Po ostatnim zerwaniu we wrześniu zbierałam się do grudnia. Kiedy się ustabilizowałam emocjonalnie, poinformowałam wszystkich jednym zdjęciem. To nasza sprawa jak się rozstaliśmy, ale się rozstaliśmy i to tyle. Nie chcę wprowadzać mediów w te sferę mojego życia - kontynuowała.

22-latka nie ukrywa, że trudności w budowaniu relacji przysparza fakt, że ludzie ciągle nie biorą na poważnie osób, które borykają się z problemami ze zdrowiem psychicznym.

- Wkurza mnie, kiedy mówiłam byłym chłopakom o moim zaburzeniu, a oni nic o tym nie czytali. Włącza im się syndrom rycerza i księżniczki. Po czym okazuje się, że pocałunek prawdziwej miłości mnie nie wyleczył i włącza się duży epizod, o którym mówiłam. I nagle jest: "ojej, nie wiedziałem, że to aż tak". Denerwuje mnie, że ludzie dyskredytują słowa takich osób, i że dopóki nie zachowuje się "wystarczająco" w taki sposób. Znajomi potrafili powiedzieć, że jestem źle zdiagnozowana. A diagnozowało mnie czterech lekarzy - zaznaczyła.

Julia Wróblewska o dorosłym życiu

Gwiazda od nastoletnich lat musiała mieć głowę na karku. Kiedy jej rodzice rozwiedli się, zarabiała na utrzymanie mamy i swoje. W końcu nadszedł jednak czas, kiedy zapragnęła się usamodzielnić. Start w dorosłe życie okazał się jednak dość problematyczny.

- Pokłóciłam się z mamą i dlatego wyprowadziłam się sama z domu. To były sprawy rodzinne. Niestety, wtedy jeszcze nie studiowałam. Pracowałam, ale wpadłam w złe towarzystwo. Zaczęłam strasznie dużo pić i nie pamiętam wielu dni. Zaczęłam brać leki uspokajające, było ze mną bardzo źle. W pewnym momencie rodzice uznali, żebym lepiej pojechała do nich. Nie miałam wtedy psychiatry, terapii i leków - zwierzała się Julia.

Co zabrały jej problemy ze zdrowiem psychicznym?

- Nastoletnie lata na pewno. Widziałam wpis, że takie choroby to nie jest coś do chwalenia się ani romantyzowania. To cholerstwo zabrało mi pół mojego życia, wyciągnęło mnie, poturbowało i nie mogę się pozbierać czasami. Zabrało mi szczęście. Wciąż nie czuję się szczęśliwa, ale czuje się lepiej. I co ważne, mój mózg przestaje podpowiadać mi, że może zakończenie wszystkiego to najlepsza opcja - podsumowała aktorka.

Fundacja TVN buduje szpital psychiatryczny dla dzieci i młodzieży

Centrum Psychiatrii i Onkologii Dzieci i Młodzieży przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie to pierwszy projekt, który będzie się skupiał na pomocy psychiatrycznej dla najmłodszych pacjentów. W budynku, gdzie leczone będą także dzieci chore na raka, znajdą się oddziały stacjonarne, detoksykacji, poradnie dzienne i gabinety terapii. Wszystko w najwyższym standardzie.

Centrum ma zostać otwarte w ciągu dwóch lat. Będzie to nowoczesny budynek o kubaturze 6 000 m kw., spełniający światowe standardy, w którym znajdować się będą Kliniki - Psychiatrii i Onkologii.

Osoby, które chciałaby wesprzeć budowę Centrum mogą to zrobić, przekazując 1 proc. podatku na Fundację TVN "nie jesteś sam". W rozliczeniu wystarczy wpisać nasz numer KRS: 0000014124. Więcej informacji znajdziesz na stronie fundacja.tvn.pl .

Zobacz też:

Autor: Oskar Netkowski

Reporter: Oskar Netkowski

podziel się:

Pozostałe wiadomości