Janusz Chomontek to polski sportowiec i wielokrotny rekordzista Księgi rekordów Guinnessa w podbijaniu różnych rodzajów piłek. Jego umiejętnościami zachwycali się Diego Maradona oraz Jan Paweł II. Choć przeszedł kryzys, teraz wyszedł na prostą. Zachęca młodzież w różnych częściach Polski do uprawiania sportu.
Początki niezwykłego sportowca
Janusz Chomontek pochodzi z małej wioski Gdaniec w Zachodniopomorskiem. Urodził się w biednej rodzinie i miał ośmioro rodzeństwa. Sport był jego pasją. Już od najmłodszych lat piłka była dla niego wszystkim.
- Godzinami, dzień w dzień trenowałem i waliłem o murek piłą. (...) Nie było, że nie ma pogody. Trening dla mnie był zawsze świętością - wspominał w Dzień Dobry TVN.
Okazało się, że ma niezwykły talent. Aby to zaprezentować szerszej publiczności w latach 80. zgłosił się do jednego z programów telewizyjnych. Chciał wystąpić w konkursie żonglerskim dla młodych talentów. Do Warszawy pojechał ze swoim nauczycielem. Odbijał piłkę tyle razy, że nie zdążyliby na pociąg powrotny.
Wówczas zaczęła się jego kariera. Zaczął organizować żonglerskie pokazy w Europie. Występował także w szkołach, klubach, podczas meczów reprezentacji. Zapisał się w historii tej dyscypliny. W 1991 roku po raz pierwszy był wpisany do księgi rekordów Guinnessa - żonglując pokonał 30 km, z ustki do Słupska. Zajęło mu to 8h i 23 minuty.
- W Hiszpanii podczas wystawy expo żonglowałem piłkę prawie 16 h. Pokonałem trasę maratonu berlińskiego 100 km żonglując piłkę - opowiadał.
Było o nim głośno w całej Polsce. Regularnie ukazywały się artykuły na jego temat. Chciał też pobijać kolejne rekordy. Wiedział, że Diego Maradona żonglował piłkę 7 tys. razy. On potrenował i żonglował 14 500 razy.
- Minęło trochę i federacja sportu ze Słupska dostała zaproszenie od telewizji włoskiej Uno, że oni chcą, jako telewizja, zmontować takie spotkanie Maradona, Boniek, Paolo Rossi... Byłem szczęśliwy, byłem w szoku. (...) Sam Diego Maradona powiedział, że taki talent jak ja, rodzi się jeden na kilka miliardów - wyznał Janusz.
Wszyscy byli z niego niezwykle dumni.
- Zaczął takie rzeczy robić, co normalny śmiertelnik nie miałby najmniejszych szans - stwierdził Andrzej Supron, wicemistrz olimpijski w zapasach.
Pobyt w więzieniu rekordzisty księgi rekordów Guinnessa
Jego życie kilka lat temu zmieniło się o 180 stopni. Wówczas nagle trafił do więzienia.
- To nie jest żadne wytłumaczenie, ale miałem troszeczkę swoich problemów rodzinnych z byłą moją kobietą. Rozstaliśmy się, czwórka dzieci, nie ukrywam. Nie byłem nigdy alkoholikiem, ale - jak to się mówi - po kielichu raz samochodem... Człowiek znów się tego kielicha napił, drugi, wsiadł w samochód, trzeci... I nie dało się już uratować, trzeba było już odwiesić i tak to się stało. Kryminał to nie bajka, tam nikt nikogo nie zaprasza. Żałuję, ale miałem też chwilę czasu, by pewne rzeczy przemyśleć - wyznał Chomontek w naszym programie.
Już w zakładzie karnym organizował pokazy żonglerskie. Potem, po wyjściu na wolność, wrócił do tego, co kocha. Dzisiaj 52-latek nadal organizuje występy i zachwyca swoimi umiejętnościami. Objeżdża wszystkie szkoły w Polsce ze swoim show.
- Z piłką w sumie potrafię zrobić wszystko. Nigdy mi piłka nie upadła podczas żadnego rekordu i odbijania. Trzeba być po prostu na luzie. Luz i jeszcze raz luz, bo gdy jest się spiętym, no to wiadomo - są problemy wtedy momentalnie. (...) Zachęcam młodzież do tego, żeby trenowali, żeby nie siedzieli przy komputerze, bo uważam, że do mistrzostwa się dochodzi tylko ciężką pracą - mówił sportowiec.
Bo dziś pozostaje wielką legendą sportu.
- Z małej wioseczki, o której nikt wcześniej nie słyszał, trafił do Europy i świata - podsumował Adam Gocel, prowadzący program telewizyjny "Piłkarska Kadra Czeka".
Janusz Chomontek nie zwalnia również tempa. W Dzień Dobry TVN pobijał rekord 7000 tysięcy podbić - tak, jak to robił przed laty w towarzystwie Diego Maradony.
Janusz Homontek bije rekord Guinnesa w podbijaniu piłki. Zobacz wideo: