Jakub Przygoński zajął 4. miejsce w Rajdzie Dakar. Kontuzja kręgosłupa go nie powstrzymała

Kuba zdobył 4. miejsce w Rajdzie Dakar
Jakub Przygoński po raz kolejny wziął udział w Rajdzie Dakar i pobił własny rekord. Jak to jest przejechać przez pustynię? O swoim sukcesie i drodze, jaką pokonał - opowiedział w Dzień Dobry TVN.

Jakub Przygoński z kolejnym sukcesem na koncie. Sportowiec ukończył słynny Rajd Dakar na czwartym miejscu. To nie jego pierwszy udział w wyścigu. Po raz pierwszy wystartował w 2016 roku - wtedy zajął 15. miejsce, rok później 7., a w kolejnym sezonie 5. Od kilku lat zbliża się więc do upragnionego podium i czołówki. Pomaga mu w tym coraz większe doświadczenie.

Jakub Przygoński goni czołówkę Rajdu Dakar

Ukończenie Rajdu Dakar słusznie kojarzy się z ogromnym wysiłkiem fizycznym. Z perspektywy kierowcy przejechanie pustyni wygląda zupełnie inaczej niż w telewizji.

- Ta trasa się bardzo zmienia. To jest tak, że ja na jednym odcinku rozmawiając z inżynierami zmieniam biegi około 1,5 tysiąca razy. Ilość hamowania i dodawania gazu jest astronomiczna. To pokazuje, że to nie jest tak, że mamy płaską pustynię, gaz do dechy, maksymalna prędkość i po prostu nic się nie dzieje - tłumaczy Jakub Przygoński.

Dodatkowym utrudnieniem są wysokie temperatury. W samochodzie jest około 50 stopni C. Co prawda kierowcy mogą korzystać z klimatyzacji, ale ograniczają się do minimum, ażeby oszczędzać konie mechaniczne.

Trudy na trasie Rajdu Dakar

Motoryzacja to zdecydowanie życiowa pasja Jakuba Przygońskiego. W jej realizacji nie przeszkodziła mu nawet poważna kontuzja. Kierowca ma trzy pęknięte kręgi, ale dzięki rehabilitacjom i ciężkiej pracy nad mięśniami grzbietu cały czas może brać udział w rajdach.

- Na szczęście samochód ma fotel kubełkowy. Mamy klatkę, pasy sześciopunktowe i ten fotel jest taki, że pozycja jest ergonomiczna dla ciała. Oczywiście jest regulowany i przyczepiony do samochodu na twardo. Jak wysiadasz, to rzeczywiście musisz wyprostować plecy, ale nie jest źle - tłumaczy.

Podczas rajdu nie brakuje ekstremalnych sytuacji. Część kierowców nie kończy trasy z powodu awarii lub wypadków. Śmierć jest realnym zagrożeniem. Przygoński nie ukrywa, że to trudny temat wśród zawodników.

- Ja podchodzę do tego tak, że się przygotowuję profesjonalnie, jak najlepiej jestem w stanie. Jest to maksymalnie, co się da, żeby być lepszym i minimalizować ryzyko - dodaje.

Podczas Rajdu Dakar to nie piach był największą zmorą kierowców, a kamienie. Dlaczego? Dowiesz się tego z materiału wideo.

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Mateusz Łysiak

podziel się:

Pozostałe wiadomości