Jak wygląda dezynfekcja karetki pogotowia? "Minimalizujemy czynnik potencjalnie zakaźny"

Skomplikowany system i procedury zabezpieczeń. Tak wygląda praca w strefie dezynfekcji karetek warszawskiego pogotowia ratunkowego. Jest to miejsce, w którym prowadzone są działania istotne w czasie pandemii koronawirusa. O szczegółach opowiedzieli nam koordynator strefy Wojciech Piechowski oraz ratownik medyczny Ariel Szczotok.

Dezynfekcja karetek

Strefę dezynfekcji karetek warszawskiego pogotowia ratunkowego zaprojektował Wojciech Piechowski - koordynator ds. chorób zakaźnych.

Według jakiego schematu działa to miejsce? Skąd ratownicy wiedzieli, jak walczyć z wirusem, którego wcześniej w Polce nie było?

Doświadczenie było na przełomie 2014 i 2015 roku przy wirusie Ebola, kiedy też mieliśmy w pogotowiu taki alert, też intensywnie się szkoliliśmy. Stąd ta wiedza i doświadczenie. To, co mogliśmy zrobić jak najlepiej, zgodnie z wszystkimi wytycznymi, staraliśmy się zawrzeć w tych strefach dezynfekcji

- wyjaśnia Wojciech Piechowski.

Kiedy karetka wraca od pacjenta, nie ma pewności, czy jest on zakażony Covid-19 czy nie. Co się wtedy dzieje w strefie?

Pierwszym momentem działania jest wjazd karetki na wyznaczone miejsce postojowe. Następnie wychodzi załoga i kieruje się na stronę czerwoną, czyli brudną. Poza kierowcą, który dokonuje fumigacji karetki, czyli minimalizujemy czynnik potencjalnie zakaźny. Następnie przeciera zewnętrzne klamki preparatami wirusobójczymi i również kieruje się w stronę czerwoną. Tam następuje rozebranie się ze strojów ochrony własnej. Następnie przechodzą na stronę zieloną i czekają do zakończenia procesu

- opowiada koordynator strefy.

W karetce jest mnóstwo sprzętu i zakamarków. Skąd pewność, że udało się skutecznie usunąć wirusy?

Mamy zalecenia dotyczące wyłącznie dezynfekcji mechanicznej, fumigacja nie jest wymieniana. Natomiast jest na pewno jakimś czynnikiem, który zminimalizuje ryzyko zakaźności w karetce, tym bardziej, że w tym czasie nikt w niej nie przebywa. Fumigacja suchą mgłą, poniżej 5 mikrometrów, która ma za zadanie dotrzeć w miejsca trudno dostępne

- tłumaczy Wojciech Piechowski w rozmowie z Dzień Dobry TVN.

Praca ratownika w czasie koronawirusa

Rozebrać się z kombinezonu ochronnego to cały proces. Sztuką jest też w nim pracować - przyznaje ratownik Ariel Szczotok.

Kombinezon, który mam na sobie jest wyjątkowo cienki i dość wygodny. Mamy ich kilka rodzajów, niektóre są dużo cięższe, dużo bardziej toporne i grubsze, utrudniające komunikację. Dużo trudniej jest nam mówić przez maski, pacjenci, zwłaszcza starsi, słabiej nas słyszą. I my też słabiej słyszymy, co do nas dociera, ponieważ ten kombinezon szeleści

- podkreśla ratownik.

Częścią strefy są specjalne maty dezynfekcyjne. Do czego służą?

Wchodzimy na nie, przez co namaczamy nasze obuwie ochronne, żeby w strefie zielonej być na pewno czystym

- mówi Wojciech Piechowski, koordynator. Jak dodaje, zespoły nawzajem sobie pomagają podczas przebierania.

Wszelkie zalecenia przy chorobach zakaźnych mówiły o samoobserwacji, czyli pomocy przy rozbieraniu i zakładaniu kombinezonu czy fartucha. Zawsze patrzymy na jakieś urazy mechaniczne

- zapewnia nasz rozmówca.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Zobacz też:

Autor: Luiza Bebłot

podziel się:

Pozostałe wiadomości