"Chorzy umierają, mimo wołania i krzyków". Wstrząsające nagrania ze szpitala w Poznaniu

UWAGA! TVN pokazała w programie nagrania, jak chorzy, pozostawieni bez opieki, leżą na szpitalnej podłodze. Pacjenci skarżyli się, że „chorzy umierają”, bo w nocy nie wolno im wciskać alarmu i prosić o pomoc. Po emisji reportażu Narodowy Fundusz Zdrowia wszczął postępowanie w sprawie Szpitala Miejskiego w Poznaniu. Kontrole zapowiadają władze województwa i miasta. Jak wyglądała opieka nad pacjentami w placówce?

Uwaga! TVN : Wielospecjalistyczny Szpital Miejski im. Józefa Strusia w Poznaniu od kilku miesięcy funkcjonuje jako placówka covidowa, w której przygotowano ponad 400 łóżek dla chorych. O jednym z jego oddziałów pacjenci mówią "umieralnia".

Zostawia się ludzi na całą noc i nie wolno nikomu wciskać przycisków alarmowych. Chorzy umierają, mimo wołania i krzyków

– usłyszeli dziennikarze UWAGI! TVN od chorych leżących w Szpitalu Miejskim w Poznaniu.

Nagrania wideo ze szpitala w Poznaniu

Reporterzy UWAGI! otrzymali od pacjentów wstrząsające nagrania, pokazujące co dzieje się w szpitalu w Poznaniu.

- Pacjenci, którzy są podłączeni pod sprzęt, który pokazuje saturację na poziomie 15-20 proc., leżą tak całą noc. Pacjenci, którzy wymiotują całą noc, leżą tak we wszystkim. Pacjenci umierają w nocy, ponieważ nie otrzymują pomocy, mimo wołania i krzyków – to fragment relacji przesłanej do dziennikarzy UWAGI! TVN.

Pacjenci podkreślają, że są traktowani jak przedmioty.

- Do chorych zwraca się w sposób: „Czego się, ku…, drzesz”. W ciągu dwóch dni umarły trzy osoby. Od godz. 23 do 5:30 na oddziale nie ma nikogo, są tylko pacjenci – mówi jedna z chorych.

Z relacji bohatera reportażu UWAGA! TVN wynika, że pacjenci muszą pomagać innym chorym.

- W tej chwili na oddziale zostały dwie osoby z personelu, reszta jest na kwarantannie. Jest wiele takich sytuacji, gdzie pacjenci muszą pomagać drugim pacjentom. W przypadku zgonów, które tutaj były, tylko raz dokonywano reanimacji, kiedy pacjentka zeszła z tego świata na oczach personelu i próbowano ją ratować. Natomiast cała reszta to są zgony po nocy.

Problem z dializami

Jednym z pacjentów Szpitala Miejskiego w Poznaniu jest pan Edward, który mimo braku objawów, znalazł się na tamtejszym oddziale ze względu na konieczność przeprowadzania dializ.

- Wczoraj było fatalnie. Ponad tydzień byłem bez dializy. Byłem wykończony – opowiada bohater reportażu programu UWAGA! TVN i dodaje: Dializa powinna być wykonywana co drugi dzień. Wczoraj chodziłem po korytarzu już na kolanach, wszystko mnie bolało, to było nie do zniesienia.

Pan Edward doczekał się dializy dopiero po dziewięciu dniach. Reporterzy UWAGI! TVN zapytali NFZ, dlaczego mimo braku objawów koronawirusa, pacjent musi przebywać na oddziale?

- Natychmiast wystąpiliśmy do szpitala o złożenie wyjaśnień. Po naszych staraniach zmieniły się wytyczne dotyczące pacjentów dializowanych. Wcześniej było tak, że pacjent, który wymagał dializ i został zakażony koronawirusem, musiał trafić do szpitala, teraz stworzyliśmy w Szamotułach stację dializ, która przeznaczona jest tylko dla pacjentów pozytywnych, czyli zakażonych koronawirusem – wyjaśnia Marta Żbikowska-Cieśla, rzecznik wielkopolskiego NFZ.

Wynik testu na koronawirusa

Część pacjentów Szpitala Miejskiego w Poznaniu czuje się „przetrzymywana” w placówce.

- Niektórzy siedzą tu od września, mimo że od dawna nie mają objawów. Blokują miejsca pacjentom, którzy naprawdę potrzebują pomocy – mówi pacjent.

Czuję się jakbym była trzymana na siłę. Jak to możliwe, że miałam negatywny wynik i teraz znów pozytywny? Odpowiedzi nie mam do dzisiaj, a jestem tutaj 29. dzień

– mówi jedna z pacjentek.

Pacjenci skarżą się, że jednego dnia wynik wychodzi negatywny, a następnego pozytywny. Jak to możliwe?

- Ludzie, którzy leżą cztery czy pięć tygodni w jednym pokoju, dostają do tego samego pokoju pacjenta, który świeżo przechodzi chorobę. Rano przychodzi lekarz i pobiera od zdrowego pacjenta wymaz. Czy wynik jest wiarygodny? – irytuje się Maciej Ziemski.

Problem z testowaniem na COVID-19. Kiedy pacjent jest zdrowy?

Problemem, który sygnalizują pacjenci, jest wątpliwość wykonywanych testów. By pacjent mógł opuścić oddział, musi dwukrotnie uzyskać negatywny wynik testu PCR, który jest bardzo czuły.

Epidemiolog z prawie 30-letnim stażem - profesor Janusz Kocik, proponuje, by zamiast testów PCR używać testów antygenowych.

Nawet, jeżeli pacjent wyeliminowuje wirusa i jest już negatywny, to przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu z osobą, która jest pozytywna i wydziela wirusa, może doprowadzić do kolejnej kontaminacji, skażenia dróg oddechowych i pacjent znowu zacznie być pozytywny w wymazie.

Jak rozwiązać problem?

- Po kilkunastu dniach można uznać, że jeżeli pacjent nie ma objawów, to w zasadzie wyzdrowiał. To, że wykrywamy ślady genetyczne, nie ma już znaczenia klinicznego, nie będzie innych zakażeń. Można go wypisać do domu. Ale jeżeli chcemy być w 100 proc. pewni, że nie będzie zakażał, można wykonać test antygenowy. Ten test jest dodatni tylko wtedy, kiedy zakażamy – wyjaśnia prof. Kocik.

Kontrole po emisji reportażu UWAGI! TVN

We wtorek rzeczniczka wielkopolskiego oddziału NFZ poinformowała, że wszczęto postępowanie wyjaśniające w sprawie szpitala miejskiego w Poznaniu.

- Wszczynamy postępowanie i prosimy szpital o wyjaśnienia. Otrzymaliśmy już wstępną odpowiedź, ale ona nas nie usatysfakcjonowała, bo była zbyt ogólna. Dlatego jeszcze raz poprosiliśmy o odniesienie się do konkretnych zarzutów. Pytamy o dostęp do dializoterapii, o sposób traktowania pacjentów i opiekę nad pacjentami. Poprosiliśmy szpital o poprawę nadzoru. Wystąpiliśmy do pionu medycznego szpitala, by ten nadzór nad pacjentami poprawić - powiedziała TVN 24 Marta Żbikowska-Cieśla.

Kontrolę zapowiada też wydział zdrowia Urzędu Wojewódzkiego oraz Urząd Miasta.

Władze szpitala jeszcze dziś mają się odnieść do zarzutów przedstawionych przez pacjentów w reportażu UWAGA! TVN.

Autor: Aleksandra Pietrzak

Źródło: UWAGA! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości