Chory na raka Filipek wyjechał na leczenie do USA mimo zamkniętych granic. Jak mu się to udało?

Sześcioletni Filip zmaga się z rakiem siatkówki oka. Obecnie leczy się w Stanach Zjednoczonych. Do USA musi wylatywać nawet kilkanaście razy w roku. Jedna z kontrolnych wizyt wypadła już w czasie pandemii. Na szczęście, dzięki staraniom rodziny, chłopiec mógł się tam udać mimo zamknięcia granic.

Filip Maciejewicz choruje na retinoblastomę

Filip ma 6 lat. Cierpi na retinoblastomę, czyli raka siatkówki oka. Choroba została wykryta u niego niecałe 2 lata temu. Wcześniej nie pojawiały się żadne niepokojące objawy. Diagnoza wstrząsnęła rodziną. Bliscy nie mogli się jednak załamać - trzeba było powziąć poważne kroki w walce o zdrowie chłopca.

Leczenie zaczęło się, oczywiście, w Polsce, bo nie mieliśmy żadnych innych informacji, jak sobie z tym poradzić, ale okazało się, że oczko Filipka ma skomplikowaną anatomię. Najbardziej skuteczna metoda leczenia tego typu nowotworu to jest podanie chemii dotętniczo, czyli bezpośrednio w guza umieszczonego w oku. W Polsce się nie udało i musieliśmy szukać ratunku w Stanach Zjednoczonych

- opowiadał w Dzień Dobry TVN Adam Maciejewicz, tata Filipa.

Amerykańscy lekarze mają największe na świecie doświadczenie w leczeniu tego typu nowotworów.

Leczenie Filipa podczas pandemii

To, że Filip dostał szansę leczenia w Stanach Zjednoczonych, było efektem działań i wsparcia wielu osób, w tym Fundacji Siepomaga.

W ciągu roku chłopiec musi wielokrotnie wylatywać za ocean (w 2019 było to 12 razy). Termin jednej z wizyt u wypadł, gdy na świecie już na dobre szalała pandemia koronawirusa i zamknięto granice. Mimo to, dzięki usilnym staraniom rodziny, Filip mógł polecieć za ocean na ważną dla jego leczenia kontrolę.

Chyba oglądając telewizję, dowiedziałem się, że rodzice dzieci leczących się za granicą nie zostaną bez pomocy. (…) Po nitce do kłębka doszedłem przez Ministerstwo Zdrowia do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, do Departamentu Ameryki dokładnie, gdzie dostaliśmy naprawdę bardzo profesjonalną pomoc i zaopiekowano się nami. Wszyscy pracownicy departamentu bardzo się zaangażowali w tę pomoc

- podkreśla ojciec sześciolatka. Jak dodaje, duża w tym zasługa pani Agnieszki, która koordynowała całą sprawę. Nieocenione okazało się też działanie Ambasady Stanów Zjednoczonych, która musiała wystawić specjalny list polecający. Dokument taki dał możliwość wjechania na teren USA, gdy granice tego kraju były już zamknięte.

Podróż do USA mimo zamkniętych granic

Po załatwieniu wielu formalności przyszedł czas na samą podróż do Stanów. Filipek nie mógł polecieć bezpośredniego do Nowego Jorku. Najpierw musiał udać się do Chicago, gdzie wraz z rodziną został odebrany przez konsula miasta. Stamtąd już lotem krajowym mógł dotrzeć do miejsca docelowego.

Najfajniejsze, że mogłem grać sobie

- wspomina chłopiec swoją podniebną podróż. Chwali też opiekujących się nim lekarzy. Teraz, gdy już wrócił do Polski, Filip może bawić się ze swoim rodzeństwem.

Zobacz także:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Wioleta Pyśkiewicz

podziel się:

Pozostałe wiadomości