77. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. „Zdarzyło się to Żydom, ale może to się zdarzyć każdemu narodowi”

Tegoroczna rocznica powstania w getcie warszawskim będzie inna niż zazwyczaj. Ze względu na pandemię obchody przeniosą się do internetu, a wolontariusz nie będą rozdawać na ulicach symbolicznych papierowych żółtych żonkili. W tym dniu przywołujemy historię Aleksandry Leliwy-Kopystyńsiej, która dopiero po wojnie dowiedziała się o swoim pochodzeniu. Pokazujemy też rozmowę Marcina Sawickiego z synem Marka Edelmana.

Powstanie w getcie warszawskim

19 kwietnia 1943 roku doszło do wybuchu powstania w getcie warszawskiem. 850 uzbrojonych członków Waffen-SS weszli rankiem na teren miejsca i wtedy zostali zaatakowani przez Żydowską Organizację Bojową (ŻOB) i Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). Pierwsze starcie przyniosło sukces powstańcom. Po południu jednak musieli się zmierzyć z liczniejszymi i lepiej uzbrojonymi oddziałami niemieckimi dowodzonymi przez gen. SS Jurgena Stroopa, które ponownie weszły do getta.

Według danych w starciu wzięło udział ok. tysiąca słabo uzbrojonych żydowskich powstańców, którzy przeciw sobie mieli ponad 2 tys. żołnierzy Wehrmachtu, SS oraz pomocniczych oddziałów ukraińskich, litewskich i łotewskich. Wkraczający do getta byli w pełni wyposażeni artyleryjnie i posiadali pojazdy opancerzone. Powstanie to było pierwszym miejskim zrywem, które miało miejsce w okupowanej Europie. Jednym z jego przywódców był Marek Edelman.

Papierowe żonkile. Rocznica inna niż dotąd

W tym roku obchodzimy 77 rocznicę powstania w getcie warszawskim. Z powodu pandemii jej obchody przenoszą się do internetu, a na ulicach nie spotkamy wolontariuszy rozdających papierowe żonkile. Jednak w domach również możemy uczcić pamięć powstańców, przygotowując te symbole dzięki udostępnionym przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN szablonom. Znajdują się one na stronie internetowej placówki. Wystarczy je pobrać, wyciąć i złożyć. Gdy tego dokonamy, udostępniamy zdjęcie żonkila w mediach społecznościowych i oznaczamy hashtagami #akcjaŻonkile i #ŁączyNasPamięć. Ambasadorami akcji Żonkile 2020 są: Dorota Wellman, Andrzej Seweryn, Krzysztof Zalewski, Barbara Kurdej-Szatan oraz Dawid Podsiadło.

Ocalona z getta

Aleksandra Leliwa-Kopystyńska była jeszcze dzieckiem, gdy doszło do wybuchu II wojny światowej. Jej cała rodzina miała zgodnie z rozporządzeniem najeźdźcy znaleźć się w getcie.

Miałam 2 lata, kiedy wojna wybuchła. Rozkaz Niemców, którzy już weszli do Warszawy był taki, że do getta mają iść nie tylko Żydzi, ale też polscy współmałżonkowie. To niemieckie zarządzenie dotyczyło mojej mamy, jej dwojga dzieci, bo matka Żydówka, i męża, który jest również ojcem tych żydowskich dzieci. Ojciec uznał, że nie pójdziemy do getta. Wyszliśmy z mieszkania, tak jakbyśmy szli na spacer

- wspominała.

Rodzina ukryła się u znajomych we wsi pod Dęblinem, jednak jeden z sąsiadów złożył na nich donos do Gestapo. Gdy nie doczekał się reakcji, wdał się w bójkę z ojcem pani Aleksandry, który nie przeżył tego. Po jego śmierci brat kobiety i jej matka uznali, że nie powiedzą panie Aleksandrze o żydowskim pochodzeniu i wrócili do Warszawy, gdzie schronili się na plebanii u znajomego księdza. W tym czasie doszło do likwidacji getta.

Po stronie aryjskiej znalazł się młodszy brat mojej mamy, który miał dobry wygląd. Zabrał mnie na spacer i w pewnym momencie budynki, które stały po drugiej stronie muru, płonęły. Wujek trzymał mnie mocno za rękę i płakał. Dopiero po latach dowiedziałam się, że za tymi murami była jego matka a moja babcia

- wspominała.

Po wojnie sama postanowiła zbadać swoje pochodzenie. Gdy dowiedziała się o wszystkim, powiedziała to swojej matce. Ta do samego końca życia bała się, że prawda może zaszkodzić jej córce. Pani Aleksandra postanowiła też odnaleźć pozostałych żyjących członków rodziny przebywających w Australii i Szkocji.

Zobacz materiał o historii pani Aleksandry Leliwy-Kopystyńskiej:

''Po latach poznałam swoje pochodzenie'', reporterka: Miłka Fijałkowska

Pamięć o ojcu i powstaniu

W rocznicach powstania w getcie warszawskim zawsze uczestniczy Aleksander Edelman, syn Marka Edelmana. Wyjątkiem jak dotąd był wybuch wulkanu na Islandii, przez co zawieszone zostały loty. Przyznał, że wiele historii osób takich jak Aleksandra Leliwa-Kopystyńska, którzy dopiera po latach odkryła swoje żydowskie pochodzenie.

Często przychodzą do mnie, mówią, że taka jest sytuacja, ale nie chcą, żeby nikt wiedział

- powiedział w rozmowie z Marcinem Sawickim.

Mężczyzna nie jest więc w stanie pojąć, jak nawet w dzisiejszych czasach może istnieć niechęć do Żydów. Przez wielu ludzi on sam jest teraz uznawany za osobę, która powinna przejąć rolę po ojcu Marku Edelmanie. Jeden z przywódców powstania chciał, żeby pamięć o tamtych wydarzeniach przetrwała. Podobnego zdania jest też Aleksander Edelman.

Wydaje mi się, że to jest istotne, żeby przypominać ludziom, że zawsze trzeba bronić kogoś, kto jest w potrzebie

- stwierdził.

Nawiązał przy tym do pandemii koronawirusa, gdzie każdy może zostać zarażony i ważna jest przy tym wzajemna pomoc. On sam pracuje przy tworzeniu lekarstwa na choroby nieuleczalne jak mukowiscydoza. Teraz każdy w jego instytucie zastanawia się, jak wiedza i działanie poszczególnych pracowników mogą pomóc w walce z COVID-19.

Myślę, że ta rocznica powinna przypominać ludziom, że zdarzyło się to Żydom, ale może to się zdarzyć każdemu narodowi. Trzeba pomagać drugiemu

- podkreślił.

Zobacz rozmowę Marcina Sawickiego z Aleksandrem Edelmanem:

''77. rocznia powstania w getcie warszawskim'', rozmawiał: Marcin Sawicki

Zobacz także:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Wioleta Pyśkiewicz

Źródło: PAP | Dzień Dobry TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości